Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Wiele z fundacji i stowarzyszeń działa już na tyle długo, że nadchodzi czas, gdy ich twórcy, liderzy, przekazują przywództwo młodszemu pokoleniu. W przypadku NGO-sów nie jest to prosta zmiana pokoleniowa, bo działalność opiera się nie tylko na wiedzy i doświadczeniu, ale przede wszystkim na potrzebie serca, poczuciu misji no i... rzadko wiąże się z sowitą gratyfikacją finansową.
Jest misja - jest NGO
- Robimy coś, bo chcemy dobra, a to nie cechuje większości populacji. Jesteśmy ludźmi, którzy robią coś pro publico bono, poza życiem zawodowym. Większość z nas funkcjonuje w modelu praca-rodzina-fundacja czy stowarzyszenie, czyli dajemy z siebie coś więcej, dokładamy obowiązków do naszego życia - mówił w wykładzie inauguracyjnym Marek Kamecki, związany przez lata z harcerstwem, obecnie prowadzący fundację Wratislavia Nostra.
Dlaczego to robią? Marek Kamecki odpowiada, że to kwestia misji, chęć zmieniania świata.
- To największa wartość, którą dysponujemy. To jest nasza największa siła. Nie pieniądze, których zresztą wiecznie nam brakuje, aby realizować nasze cele - dodaje.
Ogień - ogień jest kluczem do sukcesji
Wyjaśniał, dlaczego temat sukcesji nie jest prosty w przypadku NGO-sów. Przywódcą, najczęściej założycielem fundacji lub stowarzyszenia, jest osoba, która niesie misję. Rozumie ją i jest gotowa do poświęceń.
Powinien umieć on zapalić innych do tej misji. - Nie możemy patrzeć na nasze organizacje, jak na instytucje, choć w pewnym sensie nimi są. Sensem naszej działalności jest poruszenie otoczenia, przekazanie przesłania - mówi Marek Kamecki. - Można pewne rzeczy związane z działalnością wynająć, kupić, zlecić, ale trzeba wśród współpracowników rozpalić wewnętrzny ogień - na tym polega przekazywanie pałeczki w NGO. Róbcie to, co robicie z ludźmi, którzy też to kochają, w których rozpaliliście ogień.
NGO we Wrocławiu, to fajne miasto
Kongres otwierał prezydent Jacek Sutryk. Mówił, że sektor organizacji pozarządowych zawsze staje na wysokości zadania i przypomniał m.in. ubiegłoroczną powódź.
- Jest to ósma edycja kongresu, a to znaczy, że społeczeństwo obywatelskie we Wrocławiu ma się dobrze. Nic się nie zmieniło - wciąż mamy dużo do zrobienia. Próbujemy sprawnie robić miasto, a wy jesteście do tego niezbędni - mówił prezydent. - Dziękuję za to, co robicie na co dzień, dzięki temu mamy przyjemność mieszkać w fajnym, otwartym, nowoczesnym mieście, w którym potrafimy nawzajem o siebie dbać.
Uczestników witała również Agata Bulicz z Wrocławskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego, w której spotykają się przedstawiciele prezydenta, Rady Miejskiej i organizacji pozarządowych, aby usprawniać dialog między mieszkańcami a rządzącymi.
- Po to, aby żyło się lepiej. System demokracji lokalnej to system umów, dlatego rada jest tak ważna. Wrocław jest jednym z nielicznych miast w Polsce, który ma dokument regulujący zasady współpracy gminy z organizacjami pozarządowymi, a działa ich u nas 300 - mówi Agata Bulicz.
Obywatelska energia napędza miasto
Przedstawicielka Wrocławskiej Rady Pożytku Publicznego dodaje, że takie spotkania są potrzebne, aby decydować o tym, jakie są ważne tematy w naszym mieście.
- Mamy wiele obywatelskich wydarzeń, dziś jest ten kongres, jest parada równości, a na wrocławskich osiedlach realizowanych jest mnóstwo inicjatyw. Wszystko to jest napędzane obywatelską energią, a ona wymaga troski - podkreśla Agata Bulicz.
Uczestników z ekranu witały również wiceprezydent Wrocławia Renata Granowska i dyrektor Departamentu Spraw Społecznych Magdalena Wdowiak-Urbańczyk.
Uczestnicy kongresu podkreślali, że demokracja lokalna to jest coś, w czym chcemy żyć i w czym chcemy, żeby żyły kolejne pokolenia. Dlatego temat sukcesji jest tak istotny.