Andrysowi udaje się wskoczyć do wagonu, Cybulskiego przyspieszający pociąg wciąga między wagon a krawędź peronu i ciągnie jego ciało po peronie ponad 12 metrów. Ten szczegół poznaliśmy m.in. dzięki odnalezionej latem 2020 roku teczce z dochodzenia po śmierci aktora prowadzonego przez kolej. Opowiada o niej Dorota Karaś, autorka biografii „Cybulski. Podwójne salto”.
Teczka nie czytana przez 53 lata
W czerwcu ubiegłego roku Archiwum Państwowe we Wrocławiu pokazało na profilu FB teczkę z dochodzenia po śmierci Zbigniewa Cybulskiego, jaką Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych we Wrocławiu przekazała siedem lat temu. Dorota Karaś nie mogła uwierzyć własnym oczom.
– Wiedziałam, że po wypadku komisja kolejowa prowadziła dochodzenie, ale kiedy pracowałam nad książką „Podwójne salto” kolejarze byli pewni, że po tylu latach po teczce zaginął ślad. Aż tu nagle zaskoczenie – nie kryje radości pochodząca z Gdańska dziennikarka „Gazety Wyborczej”. Wspólnie z wrocławską dziennikarką „Wyborczej” Magdą Podsiadły opisały sprawę odnalezienia teczki i poznania jej zawartości w jednym z listopadowych wydań magazynu „Duży Format”.
Przez ponad 50 lat od śmierci aktora nikt dokumentów nie przeglądał, a zawierają złożone kilka lub kilkanaście godzin po wypadku zeznania ok. 20 osób, które były świadkami śmierci Zbigniewa Cybulskiego – konduktorów, dyspozytorki, dróżniczki, ekipy kolejowej, wreszcie przyjaciela Alfreda Andrysa. – Dzięki temu znamy historię ostatnich minut Cybulskiego i przebieg wypadków – podkreśla Dorota Karaś.
Nowe fakty o ostatnich chwilach Cybulskiego
Komisja kolejowa długo usiłowała ustalić, czy Zbigniew Cybulski był tamtej nocy trzeźwy, pisali w tej sprawie na komisariat, wreszcie zakończyli dochodzenie, nie otrzymawszy odpowiedzi od milicji. – Po roku przyszła natomiast informacja z prokuratury powiatowej, która prowadziła postępowanie w tej sprawie – i dość szybko je zresztą zamknęła – że śmierć była skutkiem wypadku, a nie działania osób trzecich oraz że aktor miał 3,45 promila alkoholu we krwi – tłumaczy Dorota Karaś.
Dlaczego taką informację podano dopiero po roku i czy to jest możliwe, że człowiek, który tej nocy sprawnie funkcjonował, rozmawiał z wieloma osobami, mógł być pod tak znacznym wpływem alkoholu? – Nie wiemy, czy nastąpiła pomyłka, czy ktoś chciał go oczernić. Śledztwo prokuratury się nie zachowało, podobnie jak dokumentacja medyczna ze szpitala na Rydygiera – wyjaśnia autorka książki „Cybulski. Ostatnie salto”.
I przypomina też, jak Alfred Andrys opowiadał, że mieli ze Zbyszkiem niepisaną umowę – jeśli jeden pije, drugi jest trzeźwy. – A tamtego dnia Cybulski raczej nie pił i na korzyść tej wersji przemawiają też wydarzenia nocy z 7 na 8 stycznia, bo do późnych godzin prowadził decydującą życiową rozmowę z Ewą Warwas, swoją ówczesną partnerką – zwraca uwagę Dorota Karaś. – Trudno sobie wyobrazić, że był pijany, skoro poruszali kluczowe tematy – dodaje dziennikarka.
Dorota Karaś ma też nieodparte wrażenie, że ta ostatnia zagadka śmierci Cybulskiego też w jakiś sposób oddaje migotliwość jego życia.
Zbyszek zawsze kochany we Wrocławiu
Choćby dlatego, że przez lata był związany z dawną Wytwórnią Filmów Fabularnych (dzisiejsze Centrum Technologii Audiowizualnych). Tutaj powstały filmy, które przyniosły mu wielką popularność, przede wszystkim „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy, „Giuseppe w Warszawie” Stanisława Lenartowicza, a wreszcie „Rękopis znaleziony w Saragossie”, którym zachwycają się do dziś znawcy kina, a film uwielbia sam Martin Scorsese.
Aktora zapamiętało wielu wrocławian, niektórzy mieli szansę lepiej go poznać. Słynny wywiad zrobiła z nim dla telewizji nieżyjąca już dziennikarka Barbara Folta. Wtedy też wykonano też jej zdjęcie z aktorem, w studiu na tle planszy z iglicą. To jedyna pamiątka z tamtego wydarzenia, bo nie prowadzono wówczas zapisu programów na żywo.
Przeczytajcie historię wrocławskiego wywiadu ze Zbigniewem Cybulskim
Aktora na planie w unikatowy sposób uwiecznił Stefan Kurzyp, wrocławski fotosista. Zasada była jedna – nie wolno było Cybulskiego fotografować znienacka. – Jak usiłowałem mu robić zdjęcie „w cywilu” to mówił: „Starenia, ty nie rób mi teraz, zrób na planie, jak jestem przygotowany, w kostiumie, wtedy się czuję tak, jak należy” – uśmiecha się Stefan Kurzyp i dodaje, że umowy z aktorem dotrzymał.
Przeczytajcie, jak Stefan Kurzyp fotografował Zbyszka Cybulskiego
Zbyszka Cybulskiego także na planie (komedii „Giuseppe w Warszawie”) poznała, a potem się z nim zaprzyjaźniła wrocławska dziennikarka Elżbieta Sitek.
To do domu jej i jej męża 8 grudnia rano przyszedł Alfred Andrys, przyjaciel Cybulskiego, który wspólnie z nim wyjeżdżał do Warszawy. Przyniósł kożuch aktora, torbę, którą zawsze Cybulski nosił przy sobie i rozbite okulary. – Leżały u mnie w pokoju na stoliku do późnego popołudnia, kiedy z Katowic przyjechał brat Zbyszka, Antoni i przyszedł z reżyserem Aleksandrem Ściborem-Rylskim (właśnie w jego filmie „Morderca zostawia ślad” realizowanym we wrocławskiej WFF zagrał swoja ostatnią rolę) aby porozmawiać z Alfredem i zabrać te rzeczy. To był dla nas szok. Kompletny – wspominała po latach śmierć aktora Elżbieta Sitek.
Przeczytajcie rozmowę o przyjaźni Elżbiety Sitek ze Zbigniewem Cybulskim