"Uwaga, mieszkańcy! W związku z zagrożeniem podtopieniami windy na osiedlu zostały wyłączone celem zminimalizowania szkód spowodowanych ewentualnym zalaniem. Za utrudnienia przepraszamy" – komunikat takiej treści, podpisany przez spółdzielnię mieszkaniową Energetyk przeczytali m.in. mieszkańcy wysokich bloków przy ul. Dokerskiej 3-7, Kozanowskiej 73-117, Lotniczej 147-149 i 139-141, Koszykarskiej 6a-8a i 60a oraz Papierniczej 2 i 4-6 na osiedlu Pilczyce-Kozanów-Popowice Pn. Od czwartku muszą się wspinać na wysokie piętra po schodach.
Straż pożarna nie widzi jednak takiej potrzeby.
- Monitorujemy sytuację we Wrocławiu i nie widzimy konieczności wyłączania wind. Instalacje elektryczne nie są zagrożone, w obiektach nie ma wody - powiedział zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej mł. bryg. mgr inż. Tomasz Szwajnos.
Dlaczego więc windy zostały wyłączone, choć nie było takiej rekomendacji, a deszcze nie są jeszcze tak intensywne, jak zapowiadali synoptycy?
– Myśmy to już przerabiali. Gdybyśmy nie zatrzymali wind na wyższych piętrach zalałaby je woda, remont trwałby nawet 8 tygodni. A tak wystarczy w razie potrzeby osuszyć szyb. Gdy minie zagrożenie, zostaną uruchomione - mówi Maria Nowak, prezes spółdzielni mieszkaniowej Energetyk.
– Uważam, że dobrze się stało – powiedział nam Krzysztof Chudy, pełnomocnik ds. powodzi na osiedlu Pilczyce-Kozanów-Popowice, wiceprzewodniczący zarządu osiedla i hydrogeolog z Politechniki Wrocławskiej. – Sam jestem mieszkańcem bloku z wyłączoną windą i rozumem, że dla mieszkańców, zwłaszcza starszych, to ogromny problem. Z drugiej strony rozumiem decyzję spółdzielni, bo windy były zalane przy mniejszych deszczach niż te, które są teraz zapowiadane. W tym roku zdarzyło się to już dwa razy. Na razie nie pada aż tak mocno, ale gdy już zacznie, trudno byłoby je natychmiast wyłączyć. To także kwestia bezpieczeństwa osób, które mogłyby zostać w takiej windzie uwięzione.
Pojawiła się informacja, że windy zostały wyłączone także w budynkach spółdzielni mieszkaniowej Kozanów IV, jednak jej prezes, Lech Kołodziejski, zaprzecza.
- Na razie nic specjalnego się nie dzieje. Śledzimy komunikaty i obserwujemy, co się dzieje na osiedlu, ale na razie nie ma powodów do podejmowania jakichkolwiek działań - powiedział.
