Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Ponad 50 lat niepewności co do losów bliskich, o których słuch zaginął po Wrześniu 1939, aż wreszcie w 1990 roku Michaił Gorbaczow przekazał oficjalnie dokumenty z radzieckich archiwów z listami zaginionych polskich oficerów Wojciechowi Jaruzelskiemu.
Rodzina pamiętających
– To była ulga, ale moja mamusia tego nie dożyła – zaznacza Alina Głowacka-Szłapa, członkini Stowarzyszenia Dolnośląska Rodzina Katyńska od roku 1994, pełnomocnik ds. budowy Pomnika Ofiar Katynia we Wrocławiu, córka zabitego w Charkowie kpt. Stanisława Głowackiego (1902-1940). Dolnośląska Rodzina Katyńska liczyła wtedy 500 członków, w tym 20 wdów, teraz – jedynie 59.
Dolnośląska Rodzina Katyńska przekazała pomnik na własność Miastu Wrocław, a całą dokumentację – Ossolineum. Zawierała ona 6 segregatorów z lat 1994-2000, pojemnik z fakturami i dokumentami ogólnopolskiego konkursu na projekt pomnika. W sumie nadeszły 24 prace. Wybrano pomysł warszawskiego rzeźbiarza Tadeusza Tchórzewskiego. Na pomnik wpłacali członkowie DRK, sprzedawano cegiełki, kwestowano 131 razy, wpłaty na konto pomnika wpływały od wielu instytucji, firm i osób prywatnych z kraju i zza granicy. Redaktorka Słowa Polskiego opisywała krok po kroku powstawanie pomnika przez 6 lat.
Matka-Ojczyzna płacze
Jeśli jeszcze nie widzieliście Pomnika Ofiar Katynia we Wrocławiu w parku Słowackiego, ul. Purkyniego, blisko Panoramy Racławickiej, koniecznie tam pójdźcie go zobaczyć.
Galeria zdjęć
Założeniem przestrzennym jest krzyż z ponad 22 tysięcy szarych kostek granitowych – tylu zostało pomordowanych przez NKWD z trzech obozów jenieckich: Kozielska (pochowani w Katyniu), Starobielska (w Charkowie) i Ostaszkowa (w Miednoje). Na przecięciu się ramion tego krzyża usytuowano cztery postumenty – ściany symbolicznego grobowca.
W centrum na symbolicznej mogile umieszczono rzeźbę Pieta Katyńska, ukazaną jako Matka-Ojczyzna opłakującą zamordowanych synów. Nad całością góruje druga rzeźba: Anioł Śmierci obrazujący zbrodnię dokonaną przez NKWD na polskiej inteligencji. Bolejąca Matka kierując wzrok ku Aniołowi Śmierci zdaje się pytać o sens tej tragedii. Anioł, jakby w odpowiedzi, wskazuje mieczem z gwiazdą na umieszczoną poniżej inskrypcję w języku polskim:
„Wiosną 1940 z rozkazu Stalina strzałem w tył głowy zamordowano w Katyniu, Miednoje, Charkowie i w nieznanych miejscach byłego ZSRR 22 tysiące polskich oficerów, policjantów i innych jeńców (...)”.
„Całuję Was, bądźcie silni”
Pani Alina swojego tatę po raz ostatni widziała 8.09.1939 r. Miała 10 lat, z dziećmi i żonami innych wojskowych siedziała w autobusie w Przemyślu w drodze na dworzec kolejowy, by uciekać przed Niemcami do ZSRR. Na stronie Instytutu Pamięci Narodowej można przeczytać o przebiegu kariery wojskowej kpt. Stanisława Głowackiego. Ja wolę oddać głos pani Alinie.
Urodził się w Tarnowie i tam poznał na kursie tańca przyszłą żonę – Stanisławę. Wcześniej, gdy miał 16 lat, udało mu się – dzięki słusznemu wzrostowi – dostać jako ochotnik do 4. Pułku Piechoty Legionów Polskich, ale odkryto jego małoletniość i odesłano do szkoły. W roku 1920 jednak „stanął w potrzebie” – tak zanotowano na świadectwie maturalnym z roku 1922 – i wziął udział w bitwie, którą znamy jako „cud nad Wisłą”. Przed nią zbierał kwiatki z łąki i wysłał w liście do swojej Stasi. Na maturze zdawał 16 przedmiotów. Równolegle skończył Szkołę Podchorążych Piechoty (potem był w niej wykładowcą). Patent oficerski podpisał mu osobiście Józef Piłsudski.
W 1923 ożenił się w Tarnowie ze swoją Stasią, rok później urodził się Staś, a po kolejnych pięciu – Alina. Uczył ich francuskiego, grał na skrzypcach. W 1932 roku kpt. Głowacki został przeniesiony do Bydgoszczy. Zamieszkali w kamienicy należącej do... Poli Negri, gwiazdy kina niemego.
Od 1937 – Przemyśl. We wrześniu 1939 bronił polskiego Lwowa, wzięty do niewoli z innymi trafił do obozu NKWD w Starobielsku. Stamtąd rodzina dostała pod koniec kwietnia 1940 dwie pocztówki. W jednej pisał, żeby Staś powtarzał matematykę i łacinę. Przesłuchiwany w dzień i w nocy przez NKWD nic o tym nie pisał.
Żyję tu tylko wspomnieniami (...) Całuję mocno i tulę do serca, bądźcie silni.kpt. Stanisław Głowacki
W kwietniu 1940 wraz z 4 tys. innych więźniów został zabity z krótkiej broni przez NKWD-owca. Ponoć taki zabójca miał normę dzienną 250 strzałów. Specjalnie z myślą o sprawności jego ręki sprowadzano z Kijowa rehabilitanta.
Oni jeszcze czekają
Historycy policzyli dokładnie 21 857 polskich jeńców wojennych, którzy padli ofiarami bezprecedensowego ludobójstwa we współczesnej historii wojen. Miejsca straceń 7 305 jeńców z różnych obozów w Ukrainie i Białorusi do tej pory nie odnaleziono.