Bardzo oczytane studio
Ekipa programu, który zyskał tak dużą sympatię, że gdy zawisło nad nim „widmo zagłady” z powodu braku pieniędzy na realizację, widzowie i internauci żywo zaprotestowali i... wygrali – przystąpiła do pracy po wakacyjnej przerwie. Kolejne odcinki „Słownika polsko@polskiego”, z których pierwszy zostanie wyemitowany 6 września o godz. 17.00 (a potem dwukrotnie powtórzony), zaczęto nagrywać 23 sierpnia – ponownie w bibliotece Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego, w gmachu głównym Uniwersytetu Wrocławskiego. To ubiegłoroczne przejście z typowego telewizyjnego studia w miejsce, gdzie pachnie książkami i lakierowanym drewnem, a wspaniały stary globus ma „na oku” całe dostojne biblioteczne wnętrze, tylko przysłużyło się audycji.
Możesz zadać pytanie i usiąść na widowni
To, że była to dla nich świetna, a co najważniejsze pouczająca przygoda oraz przeżycie z dreszczykiem emocji, przyznały zgodnie wszystkie osoby, jakie znalazły się w pierwszej, zaproszonej na nagranie, grupie publiczności. Tak dobrze się złożyło, że byli w niej także młodzi obcokrajowcy z Czech, Ukrainy, Francji, Łotwy, Słowacji (słuchacze letniej szkoły języka polskiego na wrocławskiej filologii), którzy oprócz możliwości spędzenia kilkudziesięciu minut z samym Mistrzem – prof. Janem Miodkiem, mogli też się przekonać, jak „Słownik polsko@polski” rzeczywiście powstaje. Oni już wiedzą, że mimo wrażenia programu na żywo (widzowie łączą się ze studiem za pomocą Skype’a), wrocławska realizacja kręcona jest wcześniej, a po zmontowaniu dopiero emitowana. Dlatego w ciągu jednego dnia zdjęciowego w bibliotece może powstać nawet kilka odcinków.
A w jaki sposób widzowie z kraju i ze świata dowiadują się o możliwości zadania pytania prof. Miodkowi (który m.in. wyjaśnia zasady rządzące polską gramatyką, ortografią, ciekawie opowiada o pochodzeniu wyrazów i omawia przejęzyczenia), a czasem i ucięcia sobie z nim krótkiej pogawędki? – Gdy program jest emitowany w sobotę, włączam Skype’a i widzę, kto próbuje się z nami połączyć, w przekonaniu, że nadajemy na żywo – mówi producent „Słownika…” Dariusz Dyner. – Odpowiadam im i w ten sposób pozyskujemy widzów z ich pytaniami na dni, kiedy kręcimy kolejne odcinki – wyjaśnia.
Natomiast ci, którzy chcą zasiąść na widowni programu, a potem otrzymać książkę prof. Jana Miodka z jego autografem, mogą np. wziąć udział w konkursach, jakie będą pojawiały się na naszym portalu. Zajrzyj również na https://www.facebook.com/Slownikpolskopolski.
Siła debiutu
Zanim publiczność zasiadła na krzesełkach w przedwojennej bibliotece, podpatrywaliśmy ekipę, dowodzoną przez reżysera Witolda Świętnickiego, podczas próby pierwszego po wakacjach nagrania. Po raz pierwszy również w roli prowadzącej pojawiła się Justyna Janus-Konarska. Mimo że telewizja to dla niej nic nowego, nie ukrywała tremy. Tym bardziej że przyszło jej współpracować ze swoim nauczycielem! Pani Justyna jest bowiem doktorem nauk humanistycznych (językoznawcą i medioznawcą, specjalistą ds. komunikacji i zarządzania zmianą w biznesie) i prof. Miodka zna od chwili podjęcia studiów na polonistyce (jest on także recenzentem i promotorem jej pracy magisterskiej i doktorskiej). Na nasze oko jednak swój pierwszy egzamin ze „Słownika polsko@polskiego” zdała celująco.
Podobnie dobrze poszło reszcie ekipy, ukrytej przed okiem kamer. Zwłaszcza ustawienie całego, potrzebnego do nagrań sprzętu w szczególnym, bibliotecznym pomieszczeniu wzbudziło nasze uznanie, bo to rzeczywiście spore wyzwanie techniczne. Nie nawaliły także internetowe łącza z widzami – a z tym, jak przyznaje Witold Świętnicki – może być różnie.
A jak wypadł prof. Jan Miodek? No oczywiście, jak zwykle… Zresztą niech sami to Państwo obejrzą. Teraz u nas, a trochę później w telewizji.
Małgorzata Wieliczko
Wideo: Arkadiusz Cichosz
Foto: Dariusz Dyner, Arkadiusz Cichosz