Lepiej, jeśli stoczy się nam na ziemię naczynie, z którego kosztujemy alkohol, niż miałoby stać się odwrotnie, i do ust, spijających krople trunku, miałaby nam się rzucić ziemia. Dlatego zapewne warto stworzyć sobie własny, indywidualny kielich, który nie pozwoli na zgubienie podczas degustacji własnej osobowości. Nie ubolewajmy więc, gdy klasyczny, fabryczny kieliszek spadnie ze stołu i straci nóżkę. Wtedy uruchamiamy bowiem wyobraźnię i szybko przeglądamy domowe zakamarki w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu, który zniweluje stratę.
To bardzo proste zadanie! Potrzebne nam będą jedynie: wspomniane już wyżej uszkodzone szkła, bibeloty – jak się okaże nie takie zbędne – zbędne, dobry klej, na przykład kropelka lub dwuskładnikowa żywica epoksydowa (np. typu distal), albo klej montażowy.
Dla wprawniejszych majsterkowiczów o zręczniejszych palcach godna polecenia jest również modelina, czyli masa podobna do plasteliny, która jednak tym się różni, że po ugotowaniu się utwardza.
Jeśli domowa impreza wiązała się z naprawdę przednią zabawą i nieodłączną czasem demolką w barku, wolnych „czasz” oraz utrąconych nóżek będziemy mieć pod dostatkiem. Wystarczy pokombinować troszkę i połączyć wolne cząstki w urocze hybrydy. Ale aż kusi, by zrobić użytek z zupełnie paradoksalnych przedmiotów i skleić je w nowy byt.
Tak więc powstać mogą, przykładowo:
• kielon mobilny (na dachu resoraka), który ma ten dodatkowy walor, że można w nim posłać porcję procentowego napoju współbiesiadnikowi, siedzącemu po odległej stronie stołu,
• kieliszek na prawdziwej bosej stópce, z pomalowanymi na czerwono paznokciami,
• szkło, które dzięki uzupełnieniu podstawką po pożywnej, słynnej zupie, pozwoli poczuć się naprawdę posilonym.
I choć dalecy jesteśmy od promowania wysokoprocentowych trunków, to jednak mimo wszystko kulturalniej będzie je spożywać w towarzystwie sztuki, którą na dodatek stworzyliśmy własnymi rękami.
Barbara Chabior
