W wywiadzie dla festiwalu Gitara + przyznał, że wielką przyjemność sprawiłoby mu wykonanie jego transkrypcji „Święta wiosny” Igora Strawińskiego na sześć gitar, bo też kontakt z twórczością rosyjskiego mistrza uważał za mistyczny. Larry Coryell nie przestaje zadziwiać i inspirować. Najnowszy album „The Lift”, zaliczany do kategorii jazz fusion/rock, dostał świetne recenzje, zaś fani podkreślają, jak siedemdziesięcioletni gitarzysta potrafi wciąż zadziwiać muzyczną wyobraźnią i energią, jakiej mogłoby mu pozazdrościć wielu innych mistrzów sześciu strun. Jeden z wielbicieli nie omieszkał dodać, że to starsze pokolenie daje dzisiaj czadu, na ich koncerty i płyty czeka się z utęsknieniem.
Ale kariera Coryella mogła się potoczyć zupełnie inaczej, bo pierwszych lekcji muzyki (a ściślej gry na fortepianie) udzielała mu matka, fascynacja gitarą pojawiła się dopiero później. W mieście, w którym się wychowywał mały Larry, pracował wprawdzie jeden jazzowy gitarzysta, ale to wystarczyło, by rozbudzić w nim zainteresowanie, potem była przeprowadzka do Nowego Jorku, mekki artystycznej, i początki kariery. Do ulubionych gitarzystów Coryella należał Wes Montgomery (zagrał mu nawet kiedyś solówkę, jaką ten wykonywał w jednym z utworów), ale prawdziwym marzeniem Coryella nie było zamykanie się w jazzie, ale łączenie go z innymi gatunkami, stąd też wynika jego niesłabnąca z biegiem lat kreatywność.
Do Wrocławia Larry Coryell przyjeżdża ze szwedzką formacją Ducks Can Groove (specjaliści od wykonywania kompozycji Jimiego Hendrixa), którą tworzą perkusista Erik Edlund, gitarzysta Stefan Edfeldt i basista Göran Backlund. Początek występu znakomitego muzyka 29 października w Imparcie. Bilety kosztują 45-155 zł.
