wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

7°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 01:15

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Dać z siebie energię. Rockmani z Blue Balls Effect o nowej płycie

Na ich profilu na Facebooku można znaleźć określenie "wrocławskie krasnale z instrumentami", ale grupa czterech zdeterminowanych muzyków traktuje muzykę wyjątkowo serio. W przeddzień wydania nowej płyty "You're Halfway There" gitarzyści-Adam Rajczyba i Aleksander Sobecki opowiadają o krążku, pracy w studiu i wspólnym graniu. 

Reklama

Magdalena Talik: Nagraliście singla i teledysk do piosenki "Lifeline". Rozumiem, że to preludium do płyty?

Adam Rajczyba: Wydawnictwo jest już prawie gotowe, zarejestrowaliśmy jedenaście utworów, nagraliśmy je w studiu pod koniec lutego i zostały już zmiksowane.

Kiedy premiera?

Aleksander Sobecki: To skomplikowana kwestia. Czekaliśmy na tę płytę długo, więc chcemy ją zrobić porządnie. Nie spieszyć się tylko dlatego, żeby wydać ją dwa tygodnie wcześniej.

W internecie można znaleźć m.in. cover "Hung up" Madonny. Ten utwór też nagraliście, czy będą wyłącznie wasze kompozycje?

Adam Rajczyba: To będzie w stu procentach nasz produkt. Cover Madonny powstał wyłącznie na potrzeby programu "Reccover" Telewizji Kampus TV. Dostaliśmy wtedy listę, z której trzeba było wybrać utwór, jaki najbardziej by nam odpowiadał. Uznaliśmy, że pop jest fajny do przerabiania.

Aleksander Sobecki: Ja pamiętam, że na tej liście nic nam się nie podobało, ale nasz wokalista Kuba Serafin uznał, że skoro w utworze Madonny jest fragment "Gimme me, gimme me" Abby, którego uczyłem się już wcześniej, będziemy mieli mniej pracy nad materiałem.

Blue Balls Effect w komplecie-od lewej Bartek Nowacki (perkusja), Kuba Serafin (wokal, gitara), Aleksander Sobecki (gitara), Adam Rajczyba (gitara basowa)/fot. Bartłomiej Kopczyński

Jakie utwory znajdą się na debiutanckim krążku? Coś w klimacie "Lifeline"?

Adam Rajczyba: "Lifeline" jest bardziej pop rockowy, skoczny, przyswajalny. Reszta płyty brzmi lepiej, a już na pewno bardziej ambitnie.

Wasz utwór "Lifeline" jest w języku angielskim. Wszystkie pozostałe także?

Adam Rajczyba: Tak, trochę z myślą o zachodnim rynku. Zresztą nazwa zespołu też jest w języku angielskim.

Kto z Was pisze teksty?

Aleksander Sobecki: Tylko Kuba, ja się do tego dopiero przymierzam. Dla trzech czwartych zespołu najważniejsza jest jednak muzyka. Tekst wychodzi dopiero na samym końcu, kiedy mamy gotowy cały kawałek. Kuba zaczyna wtedy mruczeć do mikrofonu i wiemy, jak to będzie wyglądało z linią wokalną.

O czym są piosenki na waszej płycie?

Aleksander Sobecki: Przede wszystkim chyba o relacjach miedzy ludźmi.

Dominują dynamiczne kawałki, czy są też ballady?

Aleksander Sobecki: Ballad nie ma, ale są spokojne utwory. Klimat od bajkowego po najcięższe brzmienie, jakie udało nam się uzyskać w studiu. Nienawidzę muzyki, która jest na jedno kopyto. Co prawda AC/DC nagrywa jedna płytę przez 40 lat i jest o.k., bardzo ich lubię, ale warto, by utwory były ambitniejsze. Nie tylko jeśli chodzi o melodię, ale strukturę.

Blue Balls Effect/fot. Bartłomiej Kopczyński

Podobno gracie rock alternatywny, modern rock. Jakie określenie do Was najbardziej pasuje?

Adam Rajczyba: Żadne, choć kiedyś po naszym koncercie ktoś powiedział, że to połączenie amerykańskiego rocka, metalu i noise'u. Ale określenie jest ciężką sprawą, bo każdy z nas słucha czego innego. Sam lubię brzmienia elektroniczne, nasz perkusista Bartosz Nowacki głównie słucha metronomu, a Kuba Serafin  wszystkiego, co ambitniejsze.

Aleksander Sobecki: Ja mam przekrój od Amy Macdonald po black metal. To taka wypadkowa wszystkiego, więc zawsze wychodzi coś, czego da się słuchać.

Sformowaliście się w 2010 roku. Pisaliście, że gracie po garażach. Jak do tego doszło, że spotkało się kilku facetów, którzy chcieli grać?

Adam Rajczyba: Każdy z nas chciał mieć coś wspólnego z muzyką. Najpierw robiliśmy zupełnie inny projekt, potem Kuba Serafin zdecydował, że to zakończy. Zaprosił mnie do nowego zespołu, perkusista Bartek Nowacki znalazł się przypadkiem. Graliśmy jako trio, ale potem zaczęło nam brakować partii gitarowej. Napatoczył się Aleksander i tak gramy do dziś. Myślimy o tym o bardzo poważnie, choć początkowo ludzie nie traktowali nas serio, bo jak się ma po piętnaście, czy szesnaście lat to wygląda tylko na hobby.

Kto wpadł na tak specyficzną nazwę?

Adam Rajczyba: To stara historia, dawne czasy. Mieliśmy kiedyś inną nazwę - Next Page, ale stwierdziliśmy, że jest kiepska. Obecna nie jest o wiele lepsza, choć już jesteśmy z nią kojarzeni, więc dziwnie byłoby teraz ją zmieniać. Niech każdy interpretuje sobie Blue Balls Effect jak chce.

Jak wygląda wasza wspólna praca?

Aleksander Sobecki: Nie mamy ustalonego procesu, to zawsze się dzieje spontanicznie. Na ogół jest tak, że Kuba przynosi utwory albo parę riffów. Próba po próbie dochodzimy do tego, co mamy z tymi utworami zrobić. Potem jest żmudne docieranie się. Pamiętam, że kiedyś mieliśmy już gotowy kawałek, ale przed samym koncertem doszliśmy do wniosku, że jest kiepski. Zaczęliśmy więc na nowo nad nim pracować i teraz jesteśmy z niego niesamowicie zadowoleni.

Wolicie koncerty na żywo, czy cyzelowanie detali w studiu nagrań?

Adam Rajczyba: Studio było frajdą pod tym względem, że mieliśmy do czynienia z czymś nowym. Najpierw nagraliśmy singla, potem resztę materiału z tym samym realizatorem, więc wiedzieliśmy już jak się przygotować. Studio jest fajne zawsze, kiedy wiesz, co chcesz robić. A koncerty? Gramy ich ostatnio trochę za dużo, ponieważ na razie jesteśmy ograniczeni do Wrocławia.

Aleksander Sobecki: Sześć dni w studiu na tak dużą liczbę utworów to bardzo niewiele czasu, ale warto było. Tam z precyzją się gra i słucha się partnerów, co pomaga nam lepiej występować na żywo. Wiem natomiast jedno. Nie skupiam się na tym, by idealnie zagrać nuta w nutę, ale dać z siebie energię. Na koncerty nie przychodzi się po to, by posłuchać po raz drugi płyty, ale coś przeżyć.

Aleksander Sobecki i Adam Rajczyba/fot. Tomasz Walków

Czujecie się częścią wrocławskiej sceny rockowej?

Adam Rajczyba: To naturalne, nasi znajomi z liceum z reguły też grają w jakiś zespołach, bardzo przyjemnie należeć do społeczności.

rozmawiała Magdalena Talik

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl