Sandra: Pamiętam, miałam około trzech lat, kiedy rodzice wyjechali. Z babcią chodziłam wówczas na spacery wokół szpitala psychiatrycznego. Zbierałam tam biedronki. Do pudełka po zapałkach. Próbowałam je karmić, dawałam trawkę, urządzałam mieszkanko. Wtedy spacerowali tam ludzie. W ogrodach szpitala. Dziś nie widać już nikogo.