Psiarze z wrocławskiego Kozanowa ostrzegają się nawzajem i przytaczają historie czworonogów, które cierpiały z powodu „truciciela”.
Maria pisze: „Mojej mamy pies z krwawą biegunką wylądował w klinice. Ale udało się. Żyje”.
Wczoraj byłyśmy u weta na laserze. Na stole mały pinczerek, kroplówki, pod tlenem, przykryty kocykami. Dziś zapytałam, co z tą psinką. Nie udało się. Walczyli ponad dwie godziny. Psinka najprawdopodobniej zatruta toksynąpisze pani Beata
Mieszkańcy Kozanowa nie kryją oburzenia tym, co się dzieje na ich osiedlu: – „Co za ludzie, brak słów” – pisze Agata.
Na razie wrocławska Straż Miejska nie otrzymała oficjalnego zgłoszenia o przypadkach trucia psów z Kozanowa.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby to jednak była prawda. Już wcześniej, w innych częściach miasta, mieliśmy podobne przypadki. Ludzie pisali do nas o rozrzucanej trutce na terenie Wrocławia, o jedzeniu naszpikowanym szkłem. Bo niestety nie każdy lubi psy i tego, co zostawiają po sobie na spacerach, a co nie zawsze właściciele sprzątają – mówi Waldemar Forysiak z wrocławskiej Straży Miejskiej.
Straż miejska zapowiada, że wyśle Animal Patrol w miejsce na Kozanowie, które wskazują internauci.
– Prewencyjnie sprawdzimy, na miejscu, czy coś nie jest rozrzucone w trawie, pod drzewami, w miejscach spacerowych dla psów. Porozmawiamy też z właścicielami psów o tej sytuacji – zapowiada Paweł Szereda z wrocławskiej Straży Miejskiej.