– Nie umiem usiedzieć w domu. To jest jak nałóg – przyznaje pani Kazimiera.
Nawet teraz, gdy ma w mieszkaniu remont i trwa malowanie ścian, znajduje czas, by iść do kina czy na potańcówkę. O rowerze i wycieczkach z kijkami to nawet nie wspomina i nie zapisuje w kalendarzu, bo to codzienność. Choć na pół godziny, ale wyjść musi.
Przed emeryturą pracowała w hurtowni słodyczy. Kontakt z różnymi ludźmi miała zapewniony. A to musiała wydać towar kierowcom, a to przyjąć paczki, jeszcze zaksięgować, dodzwonić do sklepów. Cały czas coś się działo. I to jej zostało. Miłość do słodyczy także, ale stara się je ograniczać. Za to aktywność rozwija, jak tylko może.
Strzelnica w poniedziałki
W poniedziałki jest strzelnica – pani Kazimiera nie musi spoglądać w kalendarz. Te zajęcia pamięta i lubi. Idą całą grupą na strzelnicę sportową Ligi Obrony Kraju przy ulicy Skwierzyńskiej we Wrocławiu. Kilka słów przypomnienia od instruktora o zasadach bezpieczeństwa i już można strzelać z wiatrówki. – Emocje są – mówi seniorka.
Idzie jej nieźle, czasami lepiej niż panom. – Ale trzeba mieć dzień. Jak jest dobry, to dziesiątki się trafią – cieszy się.
Strzelanie sportowe z wiatrówki wcale nie jest łatwe. – Chodzi o zachowanie odpowiedniej postawy – tłumaczy pani Kazimiera. Sportowa postawa strzelecka może wydawać się nieco niewygodna. Trzeba się ustawić lewym bokiem do celu w taki sposób, aby stopy znajdowały się w osi karabinka. Lekko oprzeć kolbę karabinka o prawe ramię, trzymając prawą dłoń na uchwycie. Lewa dłoń powinna podpierać karabinek. Trzeba ćwiczyć, by celnie strzelać. Ale jak zacznie wychodzić, radość i satysfakcja są przednie.
Poniedziałki to także zajęcia gimnastyczne połączone z tańcem. Tu są same panie, nawet po osiemdziesiątce. Zgrabne, gibkie, wywijają na sali jak młódki.
Wtorki z kinem, środa z bilardem
Wtorki pani Kazimiera przeznacza na kino, bo są tanie bilety. W DCF była niedawno na filmie „Elvis”. – Znam jego piosenki, więc miałam podwójną przyjemność z seansu. Dobry film, świetnie zagrana rola Elvisa – ocenia.
Środy to bilard. Seniorzy mają swój klub przy ulicy Kuźniczej, gdzie dla nich przed południem gra jest tańsza. – Nieźle trafiam w bilę – ze śmiechem opowiada seniorka.
Wieczory w klubie jazzowym
Czwartki to koncert, rower lub spacer. Pani Kazimiera mieszka na Psim Polu. Ma tu świetne trasy, ale najbardziej podoba się jej w parku Szczytnickim. W czasie upałów przyjeżdżała, by odetchnąć w zieleni.
Koncerty wyszukuje w internecie. Najlepiej by były darmowe. – Bo moja emerytura nie jest zbyt wysoka – przyznaje seniorka.
Najchętniej chodzi więc wieczorami do OVO przy Podwalu. Tam na dziedzińcu kompleksu są darmowe występy. Grają różni wykonawcy. Wraz z koleżankami są także częstymi gośćmi w Vertigo Jazz Klubie. Latem, prawie każdego dnia jest tam koncert. – Chętnych jest wielu, więc bilety trzeba kupić wcześniej – objaśnia seniorka.
Można powiedzieć, że w Vertigo są stałymi bywalcami. – Późna pora i jazz to raczej dla młodych – takie argumenty pojawiają się niekiedy, gdy pani Kazimiera stara się namówić na wyjście koleżanki i kolegów z Klubu Seniora Jantar. – Mogę sama iść, dla mnie to nie jest problem – twierdzi emerytka. Zamówienie wejściówek nie jest dla niej trudne.
A w piątki czas na taniec
Sprawnie porusza się po internecie. Wyszukuje wydarzenia. Ot, choćby potańcówki na placu Wolności. Świetna rzecz. Już je wpisała do kalendarza.
W piątki pani Kazia tańczy na Nadodrzu. Tam w klubie seniora są świetne wieczorki taneczne. Przed wakacjami chodziła jeszcze na warsztaty robienia motanek, czyli lalek z włóczki. Okazało się, że ma dryg do tego i zapewnia, że po wakacjach zapisze się na podobne zajęcia w centrum seniora przy placu Dominikańskim. Jej zdaniem, każde wyjście z domu mobilizuje. Trzeba się ładnie ubrać, podmalować – wiek nie gra roli, każda kobieta chce ładnie wyglądać.
Wnuki? Jeszcze się nimi nacieszę
W soboty i niedziele nie ma zajęć we Wrocławskim Centrum Rozwoju Społecznego, więc jest trochę luźniej. Pani Kazimiera nie ma jeszcze wnuków od syna i mogłaby ten czas spędzić z wnukami brata. Ale robi to okazjonalnie. – Jeszcze się nimi nacieszę. A tak, póki zdrowie jest i chęci, gdzieś się wybiorę. Tyle tego się teraz dzieje, że mam kłopot, co wybrać. Ale, oby tylko takie mieć zmartwienia – śmieje się pani Kazimiera.
Alina Gierak