Spotkanie wokół biografii urodzonej w 1917 roku, a zamordowanej w 1944 w wieku zaledwie 27 lat poetki poprowadziła profesor Urszula Glensk z Uniwersytetu Wrocławskiego, autorka m.in. nominowanej do Nagrody Nike książki „Hirszfeldowie. Zrozumieć krew”.
Kłopot z Ginczanką
Tom „Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt” (ukazał się nakładem warszawskiego Wydawnictwa Marginesy) profesor Izoldy Kiec to efekt benedyktyńskiej pracy literaturoznawczyni. Pracy zwieńczonej sukcesem (bo Ginczanka jest dziś wymieniana w panteonie poetów dwudziestolecia międzywojennego), ale i pewnym niedosytem, bo postać niezwykłej artystki, nawet opisana drobiazgowo w relacjach wielu jej znajomych i przyjaciół, wciąż wymyka się jednoznacznej ocenie. Jakby Ginczanki (urodzonej w Kijowie w rodzinie żydowskiej jako Zuzanna Gincburg) nie można było dosięgnąć słowem.
Nieprzypadkowo profesor Izolda Kiec, pisząc o ponad trzydziestoletniej fascynacji postacią i twórczością swojej bohaterki, przywołuje w przedmowie wiersz „Zdrada”, z którego pierwszy wers „Nie upilnuje mnie nikt” posłużył za tytuł książki.
Wyjątkowy babciny dom
Pasjonującej książki, należy dodać, bo wykładowczyni z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu tropi biografię Ginczanki nie tylko ruszając jej śladami, ale przybliżając też historię miejsc bliskich poetce, jak choćby Równe Wołyńskie, do którego rodzice Zuzanny przywieźli kilkumiesięczną córeczkę i gdzie przyszła literatka znalazła prawdziwy dom, choć nie ten matczyny, ale babciny (Chaja Sandberg prowadziła w Równem aptekę). Ojca Symona Gincburga (po latach udało się ustalić, że zmarł w Nowym Jorku, gdzie mieszkał od 1939 roku) Ginczanka nie znała, matka zamieszkała z nowym mężem w Hiszpanii, pozostała kochająca babcia.
To Chaja Sandberg zadbała o gruntowne wykształcenie Zuzanny, dobre szkoły, rozbudzenie zainteresowań (lekcje rysunku, miłość do teatru, wreszcie pierwsze poetyckie próby dwunastoletniej wnuczki).
Muza skamandrytów
Nastoletnia Zuzanna-gimnazjalistka zdobyła się na odwagę i napisała do Juliana Tuwima, posyłając kilka swoich utworów. Poeta zachęcał ją, by kontynuowała. Nie przypuszczała pewnie, że kiedy potem przyjedzie do Warszawy na studia psychologiczne, pozna skamandrytów. Będą wychwalać jej urodę, dołączy do kawiarnianych dyskusji, będzie słuchana, ale zawsze osobna. Jej jedyny tom „O centaurach” ukaże się w 1934 roku, ale zasłużony sukces przyjdzie dopiero na początku XXI wieku.
Śmierć spotka Zuzannę Ginczankę z rąk hitlerowców, prawdopodobnie w obozie w Płaszowie 5 maja 1944 roku po aresztowaniu w wyniku donosu sąsiadki. Wiemy, że nazywała się Zofia Chomin, bo Ginczanka unieśmiertelniła zdrajczynię we wstrząsającym i bodaj najbardziej znanym dziś wierszu „***[Non omnis moriar]”. Więcej, dzięki jej świadectwu, lwowska sąsiadka została skazana na cztery lata więzienia.
Książka profesor Izolda Kiec to bodaj najpełniejszy, wyjątkowo rzetelny, ale i intrygujący przewodnik zarówno po biografii niezwykłej kobiety, jak i poetki unikatowej na tle innych artystów dwudziestolecia międzywojennego.