FILTRUJ
Hong Sang-soo stworzył sobie komfortowy azyl w czymś, co można by określić mianem poetyki pętli. Ta machina powtarzalności także widzom oferuje uczucie błogiego bezpieczeństwa. Dla tych, którzy zadomowili się już w tym stylu, będzie to kolejna cegiełka w uniwersum niespokojnych relacji Honga. Dla inicjujących swoją podróż – to dobry początek, by rozeznać się w najważniejszych dylematach nurtujących koreańskiego mistrza. Zawsze jesteśmy razem. Nigdy nie byliśmy osobno – powtarza trzykrotnie Gam-hee (Kim Min-hee) trzem przyjaciółkom z przeszłości w rozmowie o swojej relacji z mężem. Dokąd ucieka czy też skąd? – nie wiadomo. Wiemy jednak, że słowa „zawsze” i „nigdy” wywołują w Hongowskim spojrzeniu pewien dysonans. U fanów reżysera spowoduje go też zaskakujący brak koreańskiego soju. Kobieta, która uciekła funkcjonuje jak złożona, polifoniczna obserwacja – Hong obserwujący kobiety, Hong obserwujący siebie, kobiety obserwujące Honga. A w tym wszystkim znajdzie się też miejsce dla cichego bohatera filmu – kota, który doczekał się owacji na zeszłorocznym Berlinale.
Wrocław