Piłkarze Śląska Wrocław wygrali z drużyną Lecha Poznań 2:0 (2:0) w meczu 7. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Wrocławianie awansowali tym samym na piąte miejsce w tabeli.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 2:0 (2:0).
Bramki: 1:0 Tomasz Hołota (24-głową), 2:0 Marco Paixao (41).
Żółta kartka: Śląsk Wrocław – Sebino Plaku, Dudu Paraiba, Rafał Gikiewicz, Tadeusz Socha. Lech Poznań – Karol Linetty, Krzysztof Kotorowski, Tomasz Kędziora.
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów: 20000.
Śląsk Wrocław – Rafał Gikiewicz – Krzysztof Ostrowski (84. Tadeusz Socha), Adam Kokoszka, Mariusz Pawelec, Dudu Paraiba – Tomasz Hołota, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Dalibor Stevanovic, Sebino Plaku (90. Marcin Przybylski) – Marco Paixao (90. Jakub Więzik).
Lech Poznań – Krzysztof Kotorowski – Tomasz Kędziora, Manuel Arboleda, Hubert Wołąkiewicz, Luis Henriquez - Daylon Claasen, Łukasz Trałka, Kasper Hamalainen, Karol Linetty (69. Vojo Ubiparip), Gergo Lovrencsics (60. Szymon Pawłowski) – Bartosz Ślusarski (82. Łukasz Teodorczyk).
Do sobotniego spotkania wrocławianie przystąpili bez kontuzjowanych Sylwestra Patejuka i Amira Spahica, a także bez trenera Stanislava Levego, który za niecenzuralne komentowanie decyzji sędziego w meczu z Piastem Gliwice został zawieszony na dwa mecze. Wielka szkoda, bo w sobotę minął dokładnie rok od debiutu czeskiego szkoleniowca na ławce trenerskiej Śląska. Lech przyjechał do Wrocławia m.in. bez Marcina Kamińskiego, Rafała Murawskiego i Mateusza Możdżenia.
Początek meczu okazał się bardzo wyrównany, choć toczony w niezbyt szybkim tempie widowiskiem. Gościom kilkukrotnie udało się przedrzeć w pole karne Śląska, ale brakowało im dokładności w wykończeniu akcji. Gospodarze starali się grać uważnie w obronie, a szans na zdobycie bramki szukali po stałych fragmentach gry.
Na bramkę kibice Śląska musieli czekać do 24 minuty. Dudu Paraiba przedarł się lewą stroną boiska, dośrodkował w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Tomasz Hołota i strzałem głową pokonał Krzysztofa Kotorowskiego. Gospodarze poszli za ciosem i w 41. minucie było już 2:0. Sebino Plaku podał do Marco Paixao, a Portugalczyk płaskim strzałem z 20 metrów nie dał szans bramkarzowi.
Po zmianie stron poznaniacy zaatakowali dużo śmielej, ale bardzo dobrze spisywali się obrońcy Śląska oraz stojący w bramce Rafał Gikiewicz, który obronił m.in. groźne strzały Kaspera Hamaleinena i Gergo Lovrencsicsa. Zepchnięci do obrony wrocławianie czyhali na błędy rywali wyprowadzając groźne kontrataki. Zacięta walka trwała na boisku do ostatnich minut, ale wynik nie uległ już zmianie.
Po meczu powiedzieli:
Mariusz Rumak (trener Lecha Poznań): „Myślę, że mecz mógł się podobać, był szybki, były sytuacje i padły bramki. Niestety po dobrym meczu mój zespół nie wygrał. Zaważyła tutaj pierwsza część spotkania, choć wiedzieliśmy, że Śląsk stwarza zagrożenie pod bramką po dośrodkowaniach i tak straciliśmy pierwszą bramkę. My zagraliśmy bojaźliwie i zmieniło się to dopiero po przerwie. Wtedy zaczęliśmy stwarzać sytuacje i narzuciliśmy szybkie tempo.
Myślę, że idziemy w dobrą stronę, choć wiem, że po tym meczu spotkamy się z dużą krytyką. Chcemy wygrywać, a moi piłkarze zostawili dzisiaj na boisku dużo zdrowia. Dla nas to trudny moment, bo cześć zawodników dopiero wróciła ze zgrupowań reprezentacji. Dzisiaj o wyniku zadecydowały sytuacje, które powinniśmy wykorzystać i błędy, których nie ustrzegliśmy się w pierwszej połowie”.
Paweł Barylski (II trener Śląska Wrocław): „Chciałem podziękować kibicom, że w tak dużej liczbie stawili się na stadionie. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie ich jeszcze więcej. Dzisiaj spotkały się dwa zespoły, które preferują ofensywny styl gry. Było to widoczne, bo oba stworzyły sobie sporo sytuacji. Wydaje mi się, że wygrał zespół, który był skuteczny, bardziej zdeterminowany. Lech także miał swoje sytuacje, ale cały nasz zespół, nawet w sytuacjach wydawałoby się beznadziejnych, starał się przeszkodzić rywalom w zdobyciu bramki”.