Zawodnicy obu drużyn wybiegli na parkiet wyprowadzani przez uczniów współpracującej z klubem Szkoły Podstawowej nr 74. Potem bramkarz reprezentacji Polski Sławomir Szmal odebrał od właz uczelni upominki dla siebie oraz Krzysztofa Lijewskiego. Obaj są aktualnymi studentami wrocławskiej AWF.
Szmal wziął torby z pamiątkami, usiadł z nimi na ławce rezerwowych i ani na chwilę nie pojawił się na parkiecie. Co prawda trener Vive Talant Dujszebajew zamierzał go wpuścić na ostatnie 10 minut spotkania, ale na prośbę zawodnika zrezygnował z tego. - Jestem teraz naprawdę bardzo zmęczony, bo przez ostatnie dni, po powrocie z mistrzostw świata ciężko trenowaliśmy. Po prostu mam zakwasy – tłumaczył się Szmal.
Z polskiej reprezentacji, która wróciła z Kataru z brązowymi medalami, zabrakło nie tylko jego. Do Wrocławia w ogóle nie przyjechali ze względu na kontuzje i zmęczenie: wspomniany już Lijewski, Karol Bielecki, Piotr Grabarczyk i Piotr Chrapkowski. Nie było także dwóch występujących w Katarze reprezentantów innych krajów Słowenii – Urosza Zormana i Chorwacji – Żeljko Musy.
Ale i tak było kogo podziwiać, bowiem na parkiecie pojawił się niezniszczalny Michał Jurecki (popularny „Dzidziuś” był drugim członkiem polskiej ekipy pod względem ilości minut spędzonych na parkiecie podczas mistrzostw świata), uczestniczący w tych mistrzostwach reprezentanci Chorwacji Manuel Strlek i Ivan Cupić oraz gwiazda reprezentacji Hiszpanii Julen Aguinagalde.
Vive przyjechało do Wrocławia tylko w dziesiątkę, ale jest to tak silny zespół, że nawet brak niemal połowy ekipy, nie mógł wpłynąć na losy meczu. Chociaż trzeba przyznać, że grający bardzo ambitnie wrocławianie do 20. minuty dotrzymywali kroku sławnym rywalom. Na tablicy świetnej widniał wtedy wynik 7:8, jednak w ciągu następnych siedmiu minut gospodarze stracili 7 goli, nie strzelając żadnego.
Na przerwę Vive schodziło z ośmioma bramkami przewagi, a w drugiej połowie już spokojnie kontrolowało wynik meczu, a nadal bardzo ambitnie grający wrocławianie nie pozwalali, aby różnica zbytnio się powiększyła. Znakomicie grał Cudić. Bramkarz ze Słowenii obronił dwa rzuty karne i nie dał się także pokonać w 7 sytuacjach sam na sam z gwiazdami zespołu z Kielc.
Atmosfera na meczu była wspaniała, szkoda tylko, że to spotkanie odbyło się w obiekcie mogącym pomieścić tak mało widzów. - Lepszego momentu na taki mecz nie mogło być. Szkoda tylko, że nie odbył się on w większej hali – żałował trener Śląska Piotr Przybecki.
- Tu tylko trenowałem, ale nigdy nie grałem meczu. Szkoda, że nie graliśmy w Orbicie czy w Hali Stulecia. Pamiętam tę super atmosferę, gdy występowaliśmy w Hali Stulecia z reprezentacją Polski – podzielił opinię wrocławianina Michał Jurecki.
Śląsk Wrocław – Vive Kielce 24:34 (10:18).
Śląsk: Cudić – Krupa, Kryński 2, Herudziński 3, Koprowski 2, Garbacz, Jarowicz 2, Miszka, Radojević 4, Ścigaj 4, Białaszek 2, Tieliepniow 5. Kary: 8 min.
Vive: Sego – M. Jurecki 4, Tkaczyk 2, Reichmann 9, Aguinagalde 3, Jachlewski 4, Strlek 4, Buntić 3, Cupić 5. Kary: 6 min.