Dwie godziny bez kilku minut trwał pierwszy mecz Huberta Hurkacza w tegorocznym wielkoszlemowym Australian Open. Wrocławianin szybko udowodnił przeciwnikowi, kto jest lepszy, dając mu szanse tylko w pierwszym secie, zakończonym tiebreakiem. Później wrocławianin panował na korcie niepodzielnie, wygrywając w trzech – 7:6 (1), 6:2, 6:2.
Na początku meczu Hurkacz miał kłopoty z grą z końcowej linii, ale z każdym gemem nabierał pewności siebie dzięki serwisowi. Skończyło się na 24 asach i w sumie 53 piłkach kończących. Marinez asa nie zaserwował ani jednego, a uderzeń wygrywających miał 16. Pod koniec meczu Hurkacz czuł się na korcie bardzo swobodnie i pewnie, prawie jak na treningu.
— Znakomicie! To duża przyjemność grać na tym korcie, przy wspaniałej publiczności, której dziękuję — mówił Hurkacz od razu po spotkaniu. — Tak, serwis mi dziś pomagał. Jestem zadowolony z występu, pomimo nieco trudnego początku. Na szczęście odnalazłem rytm przy returnie, dzięki czemu mogłem wywierać presję na rywalu.
W drugiej rundzie wrocławianin spotka się z Lorenzo Sonego (Włochy), który wyeliminował w czterech setach Nuno Borgesa z Portugalii (7:6, 6:3, 6:7, 6:1). Hubi ma niekorzystny bilans z Włochem. Z sześciu meczów, które rozgrywali, przegrał cztery, w tym dwa ostatnie (jesienią 2022 i 2020 roku).
Hubert Hurkacz jeszcze nigdy nie przeszedł drugiej rundy turnieju w Melbourne. Przed szansą stanie prawdopodobnie w środę, ale plan gier jeszcze nie został rozpisany.