Sąsiadka: Ołbin kojarzy mi się przede wszystkim z dziadkami. Jedna babcia mieszkała na ulicy Daszyńskiego, wprowadziła się do mieszkania na czwartym piętrze w latach 50. Pamiętam, jak nosiła węgiel z piwnicy, aby zagrzać wodę w piecyku w łazience przed kąpielą. Zanim się wprowadziła, w mieszkaniu miał się zabić niemiecki oficer. Mieszkała w tej lepszej części ulicy Daszyńskiego. Generalnie ulica Wyszyńskiego dzieli ją na lewą część (w kierunku ul. Jedności Narodowej), która uważana jest za gorszą, mroczniejszą – tam nie chodziło się po zmroku, a także tą lepszą – w kierunku ulicy Prusa.