Sąsiad: W dawnym „Barze Relaks" właścicielka była postrachem. Można było zastawić zegarek w poczet obiadu, a w dowolnym momencie go odebrać.
Krzysztof: Była też taka historia, gdy Romańczuk wjechał swoim koniem do „Barze Relaks". On nie bał się nikogo. Wiedział, że nikt mu nic nie zrobi. Swoje konie trzymał tam, blisko rzeki. Pewnego dnia wjechał na jednym z nich do tego baru. A tam takie drzwi były, jak w amerykańskich westernach. On przez te drzwi do środka na koniu. Zamówił piwo nie schodząc z konia. Wypił i wyjechał konno.