Łukasz: Magiel w tym miejscu istniał, od kiedy pamiętam. Mieścił się w budynku na rogu, gdzie wchodziło się po trzech czy czterech stopniach. Rodzice mówili, że istniał na pewno od lat 40. XX wieku. Przez cały czas prowadziła go starsza para. Pamiętam, że mama wysyłała mnie tam ze stosem pościeli. Zawsze płaciłem za wszystko 20 zł. Pamiętam także, jak właściciel magla nabierał wody w usta (dosłownie), a następnie pryskał na pranie, zraszając je w ten sposób. Kilka lat temu małżeństwo zmarło, a magiel został zamknięty. Obecnie w tym miejscu jest zakład fryzjerski.