Kiedy Semyon Bychkov podyktował na bis „Nimroda” z Wariacji „Enigma” Edwarda Elgara trudno było się nie uśmiechnąć. Identyczny encore Antonio Pappano wybrał kilka dni wcześniej dyrygując London Symphony Orchestra. Która wersja była ciekawsza? Nie warto spekulować, bardziej zachować w pamięci obydwa koncerty (dodałabym jeszcze fenomenalny występ Budapest Festival Orchestra pod dyrekcją Ivána Fischera), bo, niezależnie od interpretacji, dostarczyły niezapomnianych wrażeń. Londyńczycy grali z wigorem i rozmachem, wiedeńczycy oszołomili brzmieniem, jego zróżnicowaniem, kolorystyką, aksamitnym dźwiękiem. Bartosz Sikorski, polski kontrabasista od lat grający w Wiener Philharmoniker (przeczytacie o nim w Polscy muzycy w Wiener Philharmoniker i London Symphony Orchestra) podkreślał, że w swojej orkiestrze zafascynował go przede wszystkim intymny dźwięk, którego w innych zespołach nie słyszał. Wiedeńczycy mogli wziąć na warsztat arcytrudny i pompatyczny poemat symfoniczny „Życie bohatera” Richarda Straussa, ale zagrali go w wyjątkowo wyrafinowany sposób, zdumiewając właściwie w każdej z sześciu części (zachwyt wywołał także koncertmistrz Rainer Honeck fenomenalnym solo).
Części melomanów nie porwało wykonanie VIII Symfonia „Niedokończona” Franza Schuberta (padały argumenty o interpretacji pozbawionej wyrazu, zbyt wolnym tempie), ale nie można odmówić zespołowi gry perfekcyjnej, a sekcji instrumentów dętych porywającego występu. Mieliśmy zresztą w Narodowym Forum Muzyki o wiele więcej szczęścia do repertuaru niż dwa lata temu publiczność w nowej Sali NOSPR w Katowicach, bo tam wiedeńczycy grali trudny, ale mniej wdzięczny program z symfonią Josefa Suka i Pieśniami biblijnymi Antonina Dworzaka. Tym razem pod batutą Semyona Bychkova, z którym orkiestra stale współpracuje, wybrzmiały dzieła znane (choć w przypadku Straussa rzadziej w Polsce prezentowane). Rosyjski dyrygent jest przedstawicielem starej szkoły, m.in. szczególnego poszanowania tradycji, choć po jego koncertach z wiedeńczykami opinie bywały już nie raz podzielone, a Maestro zarzucano zwłaszcza zbyt wolne tempo, które może pozbawić dany fragment energii (co miało miejsce w pierwszej części Symfonii „Niedokończonej”). Niemniej, brzmienie Wiener Philharmoniker pozostanie w pamięci na długo.