- Z Władysławem Pasikowskim pracowało się słodko i gorzko, ale fantastycznie – stwierdził Ireneusz Czop, nawiązując do filmu „Słodko-gorzki” Pasikowskiego, w którym wystąpił. Czop w „Jacku Strongu” wciela się w postać Mariana Rakowieckiego, oficera Wojska Polskiego i przyjaciela Kuklińskiego.
Krzysztof Pieczyński zagrał Zbigniewa Brzezińskiego, doradcę prezydenta USA. – Nie znałem pana Brzezińskiego osobiście, ale tak się złożyło, że podczas mojego dziesięcioletniego pobytu w Stanach Zjednoczonych zawsze, gdy trafiłem w telewizji na wywiad z nim wysłuchiwałem go do końca. Pan Brzeziński odwiedził nas na planie w Waszyngtonie. W jego oczach dojrzałem charyzmę, inteligencję i dobroć, choć do tego ostatniego chyba nie chciał się przyznać – wspominał aktor.
Odtwórca roli pułkownika Kuklińskiego – Marcin Dorociński opowiadał: - Przygotowując się do roli rozmawiałem z agentami CIA, ale przede wszystkim z osobami, które znały pułkownika osobiście.
To było wszystko, co twórcy filmu powiedzieli przed projekcją. Niestety nie było dyskusji z aktorami i reżyserem po filmie.
Pasikowski historię pułkownika Kuklińskiego, który przekazywał informacje na temat działań wojsk Układu Warszawskiego wywiadowi amerykańskiemu pokazał w konwencji filmu szpiegowskiego połączonego z thrillerem politycznym. Nie ma tu miejsca na roztrząsanie moralnych dylematów związanych z postępowaniem bohatera. Oglądamy historię szpiegowską, która dzieje się gdzieś w Europie Wschodniej. Początkowe napisy informują widza o podziale Europy żelazną kurtyną i początkach zimnej wojny. To wstęp dla osób, które nie znają historii – najprawdopodobniej dla widzów zagranicznych i młodzieży.
Pasikowski pokazuje Kuklińskiego jako niebywale zdolnego stratega, żołnierza, który potrafi sam zaplanować operację „bratnich armii” w trzy miesiące. Opracowanie tego samego planu radzieckim towarzyszom zabrało cztery lata i pracowało nad nim aż 12 osób. Poznajemy także jego rodzinę – żonę, dzieci, którym narzuca wojskowy dryl. Spokojny, uczciwy – jak określa go Daniel, agent CIA (Patrick Wilson), nie budzi podejrzeń swoich wojskowych kolegów, ufa mu również radziecka generalicja. Napięcie rośnie stopniowo. Pasikowski buduje je za pomocą scen, w których jego bohater naraża się na dekonspirację. Zawsze jest o włos od odkrycia, ratuje go nieudolność wywiadu wojskowego w osobach Gendera (Zbigniew Zamachowski) i Putka (Mirosław Baka). Mamy w „Jacku Strongu” spektakularną scenę pościgu, w której biorą udział milicyjne duże fiaty i opel rekord. Jest dużo driftów na błocie śniegowym, stłuczek i jazdy pod prąd jak w każdym filmie szpiegowskim. Ciśnienie rośnie, gdy Kukliński z rodziną ucieka na Zachód – jak zwykle z przeszkodami.
Pułkownik nigdy nie ujawnił sposobu, w jaki został ewakuowany z Polski. Prawda ekranu stanie się więc niebawem prawdą obowiązującą. Reżyser bierze swojego bohatera w obronę pozwalając mu wypowiedzieć słowa o tym, że nie uważał, iż zdradził polską armię, bo nie była ona polska.
Kto oczekiwał filmu na miarę „Psów” – mocnego, bezkompromisowego - rozczaruje się. „Jack Strong” to przyzwoicie opowiedziana historia szpiega, tak się składa, że polskiego.
Widzimy człowieka samotnego, zdesperowanego, którego psychicznie wyczerpuje zadanie. Ma to wpływ na życie jego rodziny – żona podejrzewa go o kochankę, synowie uważają za wojskowego trepa, odpowiedzialnego za inwazję na Czechosłowację i strzały do robotników w Gdańsku.
Pasikowski stworzył bohatera czystego jak łza - Jack Strong (pseudonim operacyjny Kuklińskiego) działał w obronie Polski, a decyzję o współpracy z wywiadem USA podjął w momencie, gdy poznał radziecką doktrynę wojenną, zakładającą zniszczenie Polski w nuklearnym konflikcie dwóch mocarstw. Reżyser stworzył postać pomnikowo-komiksową. Superbohatera, który ocalił świat przed III wojną światową. Nie odniósł się do kontrowersji, które wciąż budzi postać Kuklińskiego, ocenę jego postępowania pozostawiając widzom.Niesamowite spotkanie z pułkownikiem Kuklińskim
Agnieszka Kołodyńska
"Jack Strong" w kinach od 7 lutego