- Tak, byłem ranny podczas ostatniej wyprawy do Donbasu. Od wybuchu straciłem w dużej mierze słuch i miałem silny wstrząs mózgu, co skutkuje wieloma powikłaniami. (…) Najbardziej dziękuję Marcinowi Rogozińskiemu za to, że przyjechał specjalnie po mnie z Warszawy i mnie ewakuował, bo sam bym nigdy nie wyjechał, nie byłem w stanie prowadzić auta. Dobrze, że są Przyjaciele – napisał dziś na Facebooku.
Mimo złego stanu zdrowia, chce jutro (w środę 6 grudnia) przyjść na 14.00 do Czasoprzestrzeni, by zakończyć akcję „„Mikołaj w drodze, prezenty zamiast bomb”. Bo – jak pisze – obiecał to dzieciom.
Z Piotrem rozmawialiśmy w lutym tego roku. Zapytany dlaczego z dziennikarza zamienił się w wolontariusza jeżdżącego na front, odpowiedział krótko: „Ci ludzie potrzebowali pomocy bardziej, niż zdjęć".