„Ingress” to gra miejska, terenowa tocząca się w rzeczywistości rozszerzonej. Uczestnicy podzieleni są na dwie grupy – „Oświeconych” (kolor zielony) i „Ruch oporu” (kolor niebieski). Takie kolory przybrał w grze Wrocław. – To jest tzw. gra geotagowana – opowiada Mieszko, wrocławski pośrednik nieruchomości, pasjonat „Ingressu”. – Potrzebna jest komórka albo tablet z internetem i z GPS-em. Drugi krok to ściągnięcie aplikacji ze sklepu Googla. Warto mieć też wygodne buty i można grać. Zapraszamy.
Zdobywcy krasnali
Gracze z frakcji niebieskich i zielonych przemierzają Wrocław z komórkami i włączonym GPS-em. Frajda polega na zdobywaniu i odznaczaniu kolejnych lokalizacji. Lokalizacje to charakterystyczne punkty w mieście – pomnik, rzeźba, mural, kościół, ornament budynku, biblioteka. We Wrocławiu takimi punktami są też np. miejskie krasnale, których w mieście jest bardzo wiele.
– Musisz być około 40 metrów od miejsca, które chcesz zdobyć – kontynuuje Mieszko. – Można też stworzyć „pole” łącząc trzy lokalizacje położne blisko siebie. Potrzebne jest do tego kilka osób w kilku miejscach. To jest właśnie kooperacja w grze. Konfiguracji jest zresztą bardzo wiele - wszystko zależy od wyobraźni graczy.
Gra w korku
Jak opowiada Mieszko – wśród graczy najwięcej jest osób w wieku od 25 do 35 lat i są to głównie mężczyźni. Gra wciąga tak bardzo, że grają nawet w drodze do pracy, np. jadąc tramwajem. – Bywa, że robią to też kierowcy – śmieje się Mieszko. – Oczywiście w momentach, kiedy stoją na światłach albo w korku.
O co w tym wszystkim chodzi? Fabuła gry jest dość zawiła. Obcy – nazwijmy ich umownie kosmitami – próbują przejąć kontrolę nad umysłami ludzi. Frakcja „Oświeconych” uważa, że działanie obcych to bratnia pomoc dla Ziemian. Z kolei „Ruch oporu” próbuje się temu przeciwstawić, sądząc, że to przejęcie władzy na świecie. Mieszko reprezentuje niebieskich czyli „Ruch oporu”. - Dla nas zdobywanie terenu to uwalnianie ludzkich umysłów. Dla faceta zajmowanie kolejnych lokalizacji to walka, wyzwanie. Lubimy to.
Przyjaciele z branży IT
Gracze zyskują coś więcej niż zabawę z komórką i tabletem – mogą też nawiązać nowe przyjaźnie. – Spotykają się czasem dwie osoby w pobliży jakiejś lokalizacji – relacjonuje gracz. – I patrzą na siebie: ja pochylony nad komórką, tamten też. I tak zaczynamy rozmawiać i okazuje się, że gramy w to samo.
Po każdej ze stron – zielonych i niebieskich - jest już po setce osób. – Spotykamy się czasami też poza siecią – przyznaje Mieszko. – Niektórzy z nas się zaprzyjaźnili. Odwiedzamy się, umawiamy na piwo.
Kim jest gracz „Ingressu”? Tego do końca nie wiadomo. Spora część to programiści i osoby związane z branżą IT.
Wrocławianie grają też w geocatching. Jest to coraz popularniejsza gra terenowa polegająca na znajdowaniu przedmiotów, które wcześniej ukryli w skrytkach inni gracze.