– Za jeden widok na panoramę Nowego Jorku oddałabym najwspanialszy zachód słońca na świecie – powiedziała niegdyś Ayn Rand, amerykańska pisarka i filozofka, którą Stanisławski cytuje na początku filmu. Chociaż później udowadnia, że można mieć jedno i drugie. I zachód słońca, i panoramę stolicy świata.
– Frank Little od lat fotografuje wschody i zachody słońca nad Nowym Jorkiem. Tworzy fantastyczne fotografie pejzażowe miasta – opowiada Stanisławski o bohaterze swojego dokumentu.
Historia o człowieku
Poznali się przez internet. Stanisławski już od dzieciństwa zafascynowany był Nowym Jorkiem. Swoją pasję pielęgnował i wierzył, że odwiedzi amerykańską metropolię. Udało się już kilka razy.
– Zakochałem się w tym mieście. Śledzę profile nowojorskie na portalach społecznościowych i tak trafiłem na zdjęcia Franka, urzekły mnie – mówi Stanisławski, absolwent wrocławskiej Szkoły Filmowej Mastershot we Wrocławiu. Doświadczenie zdobywał pracując przez kilkanaście lat w telewizjach lokalnych i krajowych. Obecnie zatrudniony jest jako operator kamery TVN 24 we Wrocławiu. Na co dzień mieszka w powiecie oleśnickim.
W ten sposób zobaczył księżyc nad Statuą Wolności, uderzeniu pioruna w antenę wieżowca One World Trade Center, który zbudowano po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 r. Jednak najbardziej znanym zdjęciem Franka jest fotografia z Dnia Pamięci 11 września, gdy dwie łuny symbolizujące dwie upadłe wieże WTC jaśniały nad nowojorskim niebem. Między nimi w kadrze znalazła się Statua Wolności. W tle widać wieżowce Manhattanu.
– Napisałem do niego, bo chciałem nakręcić materiał o człowieku, który kocha to miasto tak bardzo jak ja. To mógł być muzyk, aktor czy właśnie fotograf. Opisałem swój pomysł, wysłałem swoje portfolio i Frank zgodził się na współpracę – przypomina Stanisławski.
Miasto inne niż wszystkie
Daniel Stanisławski przyleciał do Nowego Jorku we wrześniu 2019 r. Panowie spędzili razem dwa dni. Spotkali się w pizzerii na Brooklynie, gdzie przychodzili inni lokalni fotografowie. I wspólnie czekali na pojawienie się czerwonego Księżyca powstającego podczas całkowitego zaćmienia.
Dokument „Frank Little” to opowieść o czekaniu na zachód słońca i księżyc, który nie nadchodzi, bo niebo jest za chmurami. O czekaniu na burzę z piorunami, która nie nadchodzi. Cały proces powstania odpowiedniego zdjęcia kontroluje matka natura.
archiwum prywatne Daniela Stanisławskiego
– Moja kamera była obserwatorem. Wzoruję się na Krzysztofie Kieślowskim i Kazimierzu Karabaszu, którzy stosowali metodę obserwacji, rzadko ingerowali w dramaturgię rzeczywistości – podkreśla Stanisławski.
archiwum prywatne Daniela Stanisławskiego
W kolejnych dniach nagrywał przebitki i wtopił się w tłum miasta, które nigdy nie zasypia. Każda ulica, każdy budynek żyje tu własnym życiem.
– Chciałem pokazać, że czas płynie tu inaczej. I każdy może znaleźć dla siebie miejsce – mówi o Nowym Jorku Stanisławski.
A może konkurs?
Dokument ma jedynie 6 minut, docelowo miał zostać opublikowany jedynie na Facebooku. Kolega z Wrocławia namówił jednak Daniela, żeby wysłał materiał na festiwal filmowy.
– Długo sprawdzałem, gdzie mógłbym wysłać mój film. Zgłaszałem się przede wszystkim w kategoriach krótkiego filmu dokumentalnego, zdjęć oraz montażu. Udało się – cieszy się wrocławianin.
archiwum prywatne Daniela Stanisławskiego
„Frank Little” wystartował już na festiwalach filmowych na świecie i zdobył kilka nagród w Londynie, Nowym Jorku i Los Angeles, m.in w kategoriach: „Najlepszy Film”, „Najlepsze Zdjęcia” i „Najlepszy Montaż”. Mowa przede wszystkim o New York Film Awards - przyznawanych co miesiąc nagrodach dla filmowców i scenarzystów z całego świata. Dokument zakwalifikował się także do konkursów głównych lokalnych festiwali w Buenos Aires i Sydney.
– Wysłałem nawet zgłoszenie do Sundance Film Festival, największego festiwalu filmów niezależnych w USA. W grudniu będzie oficjalna informacja czy zakwalifikuję się do konkursu. Szanse są małe, ale czemu nie spróbować? – odpowiada polski filmowiec.
Od Lady Pank do „Forresta Gumpa”
Poza telewizją Stanisławski przez lata realizował reportaże, filmy promocyjne, teledyski i koncerty. Współpracuje przede wszystkim z Lady Pank. W Polsce pracuje nad zdjęciami do dokumentu o wrocławskiej firmie produkującej piece gitarowe dla czołowej polskiej sceny muzycznej, takich gitarzystów jak: Jan Borysewicz, Andrzej Nowak, Dariusz Kozakiewicz, Robert LITZA Friedrich, Tomasz Organek czy Sebastian Riedel.
To niejedyne nawiązanie muzyczne odniesienie w twórczości Stanisławskiego. W trakcie wspomnianego już miesięcznego pobytu w USA filmowiec pracował też nad zdjęciami do historii o Andrzeju Dylewskim, polskim perkusiście grającym niegdyś dla Lady Pank i Mech.
archiwum prywatne Daniela Stanisławskiego
Stanisławski podążył również śladami Forresta Gumpa – postaci z książki Winstona Grooma oraz filmu Roberta Zemeckisa o tym samym tytule. „Forrest Gump” w 1994 r. zdobył sześć Oscarów.
– Pojechałem do Beaufort w Południowej Karolinie, gdzie nawiązałem kontakt z mieszkańcami żyjącymi tym kultowym filmem. Opowiadali mi, jak kinematografia wpłynęła na ich codzienność. Odwiedziłem pana łowiącego krewetki, panią przewodnik po Beaufort - poznała swojego męża przy tym filmie. Przez wiele lat co tydzień chodzili do kościoła w Savannah, który pojawił się w produkcji. „Forrest Gump” połączył ich – opowiada i dodaje, że w stanie Tennesse poznał sobowtóra żyjącego z tego, że udaje Forresta Gumpa nosząc tenisówki, czapeczkę i walizkę. Z kolei w Filadelfii rozmawiał z Mike’em – przewodnikiem po lokacjach z dwóch części „Rocky’ego”.
archiwum prywatne Daniela Stanisławskiego
Stanisławski podążał też śladami innych kultowych produkcji. Dotarł do hotelu Mountain Lake Loudge w stanie Virginia, gdzie zrealizował zdjęcia samego obiektu. Natomiast w Karolinie Północnej uczestniczył w Dirty Dancing Festival.
– Poznałem przyjaciela Patricka Swayze, twórcę hitu „She’s Like The Wind” i zobaczyłem, że lata mijają a nadal przyjeżdżają ludzie z całego świata, żeby poczuć ducha „Dirty Dancing”. To jest niesamowite – podkreśla wrocławianin. – Kocham podróże oraz kino i udaje mi się połączyć obie pasje. Chciałbym kiedyś pracować w Nowym Jorku na stałe.