wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

20°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 11:11

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Budka Suflera już nie poniewiera

Padłem na grypę. Prawie w malignie, na ręcznie kutym łóżku leżę – wypatrując lepszych dni. A tu zaokienny świat wymyka mi się spod kontroli. Szlag by trafił!

Wczoraj, w czwartek, prawie małoletni refrenista Justin Bieber, znów wykręcił numer. Naćpawszy się antydepresantami, gorzałą i ziołem, siał postrach żółtym lamborgini, do którego wpakował dwie prawie małoletnie koleżanki. Szalał pod prąd po ulicach Miami Beach, więc – by na stałe nie trafić do kryminału – musiał wybulić 2500 dolarów kaucji. Na biednego nie trafiło. Ale Justin Bieber to pryszcz, woda na młyn księdza Oko oraz genderowców z komisji Beaty Kempy.Zmartwiło mnie bardziej, że wojownicy rocka, filary lubelskiego zespołu Budka Suflera, właśnie odgwizdali The End. Kończą firmową współpracę. Wprawdzie Krzysztof Cugowski, Romuald Lipko i ich wymienni przez lata koledzy nigdy nie poruszyli głębiej moich zmysłów – ale szkoda, że znikają z masowej wyobraźni. Zatem trzeba oddać im szacun. Wszak – przez minione lata – wybili się na legendę, byli ważną częścią polskiej muzyki rozrywkowej. Od dni, w roku1970, w których Cugowski dołączył do zespołu Lipki o nazwie – uwaga – Stowarzyszenie Cnót Wszelakich, wydarzyło się wiele.

Budka, pod swoją dzisiejszą nazwą powstała w 1974 r. Próbowała wielu solistów, zmieniała styl, lansowała chwilowe mody. Ale zawsze, jako ta potwora, trafiała kapela na swojego amatora. Tysiące koncertów, wiele festiwali, co najmniej dziesięć evergreenów, kilka piosenek wiecznych (jak ta o dwojgu do tańca), milion, albo i lepiej, sprzedanych płyt. To efekty ciężkiej pracy. I ja latami w tej rzeczywistości byłem – często się Budce kłoniłem. Szczególnie w towarzyskich sytuacjach przy organizacji koncertów, na trasie. Krzysztof Cugowski miał nieodmiennie zdrowe baczenie na dookolną rzeczywistość. Raz tylko trafił na strzęp banana – gdy chcieli go propagandowo pojmać ludzie PiS – kusząc senatorowaniem. Ale samoistnie, niczym baron Münchhausen, wyciągnął się z błota własną ręką za własne włosy. I dalej śpiewał.

Mnie ten zbyt cienki, mało chropowaty głos Krzysztofa Cugowskiego raczej irytował, nawet troszkę śmieszył. Niewiele miał wspólnego z soulem i okolicami. Ale nigdy bym nie powiedział, że bluesowym dyszkantem chciał kogokolwiek oszukać.Ten głos to była jego specjalność. Rodzinę Cugowskich mam zresztą rozpisaną na dwóch biegunach recenzji. Na jednym jest Piotr Cugowski, największy polski talent wokalny od czasów niedoścignionego Czesława Niemena. Na drugim biegunie jest tata Piotra, Krzysztof – zamykający pierwszą dziesiątkę polskich wokalistów (wśród Zauchy, Szcześniaka, Grechuty, Gądowskiego, wczesnego Sojki i kilku innych).

 

Budka Suflera imponowała mi nieustannie raczej swoimi pomysłami organizatorskimi.A to zagrali koncert w nowojorskiej Madison Square Garden, powodującej drżenie kolan na długo przed podniesieniem kurtyny. Albo namówili do roli tekściarza, modnego pisarza (szczególnie wśród dziewczynek) – Jonathana Carolla. Albo znowuż zatrudnili do nagrań sidemana Steve’a Lukathera, koleżkę z energetycznej światowej sławy kapeli TOTO. A wszystko nagrali w napakowanym gwiazdami Village Studio. W tym roku Budce stuka 40-lecie wspólnego grania, to najdłużej działająca bez przerwy grupa na polskim rynku muzycznym.

Budka nagrała piętnaście albumów studyjnych, trzy koncertowe i kilka składanek. Zagrała tysiące koncertów na całym świecie. Lista ich przebojów mocno pękata.Na rynku płytowym zadebiutowali w 1975 r. albumem „Cień wielkiej góry”, który przyniósł im sukces estradowy, społeczny oraz bankowy. Płyta do dziś jest jedną z najważniejszych w historii polskiego rocka. Grupa współpracowała z Izabelą Trojanowską, Urszulą, Romualdem Czystawem, Felicjanem Andrzejczakiem („Jolka, Jolka, pamiętasz”). W 2000 r., podczas koncertu na podkrakowskim lotnisku, mieli na łąkach milion widzów. A obok nich wystąpił niemiecki zespół Scorpions.W tym samym roku zespół wydał jedną ze swoich najbardziej znanych płyt „Bal wszystkich świętych”.

Będą więc mieli chłopaki co wspominać. Mądrze, w finale ich zespołowej wspólnoty, zagadał Krzysiek Cugowski: „Cały czas miałem świadomość, że ten dzień się zbliża. Może powoli, może niewielkimi krokami, ale jednak. Staram się pilnować, by tej cienkiej niewidzialnej linii, jaka dzieli doświadczenie od śmieszności, nie przekroczyć. Budka jest zespołem rocko­wym, grającym dla określonego grona, zazwyczaj młodych ludzi. Gdy przyjdzie moment, by powiedzieć sobie dość, tak właśnie zrobię”.

Gdyby tak inni mieli tę miarę pomiędzy doświadczeniem a śmiesznością… Gdyby!Życzę zatem generałom rocka (chwilami tanga) prezentu w postaci zegarka Magellan 1521 Northern Hemisphere (30 kawałków w dolcach), przez który ministrowi Nowakowi pęknie śledziona. Życzę po paczce cygar Gurkha Black Dragon (kupa dolarów za sztukę).A do ostatniego publicznego koncertu na przystanku Woodstock 2014 – nowego przeboju, który na świecie zastąpi „Last Christmas” grupy Wham, co ustawi Budkę Suflera, że ho. Ho, ho!

Zdzisław Smektała

Fotografie z archiwum autora

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama