Kuba Banaszek Quartet wystąpił w konkursowych zmaganiach w składzie: Marcin Konieczkowicz (alto saxophone), Kuba Banaszek (piano), Tymon Trąbczyński (double bass), Maksymilian Olszewski (drums).
Trudno sobie wyobrazić Wrocław bez jazzu i tego festiwalu. To już 3 dzień wspaniałego jazzowego brzmienia na 55. Santander #JazznadOdra ������ Dzisiaj miałem zaszczyt wręczyć nagrodę Grand Prix ����Jeszcze raz gratuluję zwycięzcom z Kuba Banaszek Quartet. Brawo! �� pic.twitter.com/wYznFUC6Gp
— Jacek Sutryk (@SutrykJacek) 28 kwietnia 2019
Zespół odebrał także nagrodę specjalną ufundowaną przez Redakcję Jazz Forum – sesję reklamowo-promocyjną dla laureata na łamach magazynu Jazz Forum w wydaniu papierowym i internetowym.
Swoje laury wręczyły dwie instytucje – Stowarzyszenie Autorów ZAIKS nagrodziło (10 tysiącami złotych) Andrzej Kowalski Quartet (w składzie: Andrzej Kowalski-gitara, Robert Wypasek-saksofon, Jan Wierzbicki-kontrabas, Adam Wajdzik-perkusja.
Natomiast Związek Artystów Wykonawców STOART (w wysokości 5 tysięcy złotych) trafiła w ręce saksofonisty Roberta Wypaska, członka Andrzej Kowalki Quartet.
Wśród nagród specjalnych są zegarek ORIS Dexter Gordon Limited Edition (od wyłącznego dystrybutora marki ORIS na Polskę, firmę Janeba Time Sp. z o.o.) dla pianisty Franciszka Raczkowskiego i dwie specjalne od Sony Europe oddział w Polsce (czyli wysokiej klasy słuchawki) oraz Empiku (zestaw książkowy) dla perkusisty Dawida Opalińskiego.
Jazz nad Odrą konkursem stoi
Wrocławski festiwal Jazz nad Odrą nie jest najstarszym jazzowym festiwalem w Polsce (tu palmę pierwszeństwa dzierży warszawski „Jazz Jamboree”), ale absolutnie unikatowym pod względem tego, że od pierwszej edycji w 1964 roku miał część konkursową.
– Nagroda zdobyta tutaj była drogą do kariery, sukcesu – wspomina w rozmowie dla www.wroclaw.pl Bogusław Klimsa, dziennikarz i kompozytor, od wielu lat związany z „Jazzem nad Odrą”, współautor dwutomowego albumu na 50-lecie imprezy.
To właśnie na kartach książki swój udział w festiwalowym konkursie z 1964 roku wspominał klarnecista Sławomir Kula. „Granie takiej muzyki było karane wyrzuceniem ze szkoły (…), ale imponowało mi, że tacy młodzi chłopcy (jakimi byliśmy) wzbudzili tak wielki entuzjazm i sporą sympatię publiczności”.
Tak jest do dziś dnia, choć jazz przestał być owocem zakazanym.