W stawce biegło 11 koni. Miały do pokonania pięciokilometrową trasę, na której czekało je aż 11 przeszkód, w tym najtrudniejszy - rów z wodą. Na początku wydawało się, że prowadząca klacz Sun Belina nie da sobie odebrać pierwszeństwa. Jednak przy jednej z nawrotek konie przetasowały się i wtedy właśnie na prowadzenie wyszedł Jam Taki, pod dżokejem Martinem Novakiem. Ci, którzy kibicowali Habanie, 5-letniej klaczy trenowanej na wrocławskim torze, nie kryli rozczarowania. Piękna klacz, zwyciężczyni zeszłorocznej Wielkiej Wrocławskiej, w tym roku ukończyła wyścig na piątym miejscu. I nie jest to najgorszy wynik, bo przez większość wyścigu zamykała stawkę.
- To nie jest zły dzień Habany. Po prostu przegrała z lepszymi końmi. A to nie hańba. Biegła ładnie i pokazała piękny finisz – mówił po wyścigu Jerzy Sawka, dyrektor Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych.
Z wyścigu w ostatniej chwili wycofany został ogier z Niemiec, Indian Sun, który obstawiany był jako pewny zwycięzca. Jak komentowali niektórzy koniarze, niemiecki trener wystraszył się mocnej, czeskiej reprezentacji i wolał zapłacić karę, niż wrócić do domu bez wygranej.
Niedziela na Partynicach to także kolejny sukces frekwencyjny. Wstępnie szacuje się, że bawiło tam 10 tysięcy osób. Wśród nich spora grupka vipów z Bogusławem Lindą i Wiesławem Saniewskim na czele.
Bej, fot BJ