Blisko dziesięć tysięcy miłośników wyścigów konnych przyszło dziś na Partynice na inaugurację jeździeckiego sezonu. To frekwencja niemal taka sama jak w ubiegłym roku podczas dwóch najważniejszych dni, gdy rozgrywano wyścigi o nagrodę prezydenta Wrocławia i Wielką Wrocławską. Znakomita była także obsada gonitw.
Serce rośnie
– Jestem w szoku. Przyszło dzisiaj 10 tysięcy ludzi. To absolutnie wygląda fantastycznie. Gdy pytano mnie, czy frekwencja wzrośnie, zawsze mówiłem że tak i rzeczywiście ona rośnie niesamowicie i nadal będzie rosła. Gdy dochodziło do walki na samym finiszu, to była wrzawa tak nieprawdopodobna, że aż serce rosło – radował się zastępca dyrektora Partynic i znany trener Robert Świątek.
On sam mógł się cieszyć już po pierwszym wyścigu, który dość niespodziewanie wygrał trenowany przez niego "Spring". – To koń, na którego bardzo mocno liczyłem, ale miał bardzo silną konkurencję. Z tym, że to jest koń na krótki dystans, a nie na wyścigi o jakieś wielkie nagrody – opisywał swojego "podopiecznego" Świątek.
Otwarcie sezonu dla Czechów
Na powodzenie inauguracyjnego dnia wpłynęła nie tylko piękna pogoda, ale także fakt, że z sezonu na sezon na Partynicach pojawiają się coraz lepsze konie. Tym razem już od samego początku startuje tu bardzo mocna ekipa z Czech. Przyjechał nawet sam Jirzi Travniczek, największy hodowca i trener rumaków za naszą południową granicą.
– Już w zeszłym roku zapowiadaliśmy, że Czesi w tym roku nie będą chcieli łatwo się poddać. Są podrażnieni po zeszłym sezonie i przyjechali mocną stawką. Od początku bardzo poważnie potraktowali nasze wyścigi i należy się spodziewać, że będzie ich startować u nas coraz więcej – powiedział Świątek.
Radował się pan Robert, cieszyli się też Czesi, którzy wygrali trzy z siedmiu gonitw, w tym tę najważniejszą Nagrodę Otwarcia Sezonu z pulą nagród 21 tys. zł. Tę gonitwę przeszkodową na 4000 metrów wygrał doświadczony "Blesk", przed "Sztormem" i "Tarantem". Przez ponad połowę dystansu na prowadzeniu zmieniały się trenowane we Wrocławiu, zwyciężczyni Wielkiej Wrocławskiej "Habana" i "Krab", ale na czeskie rumaki popisały się lepszym finiszem.
– Nie smucimy się tym, a nawet powiem, że to bardzo dobrze. Trenujemy, staramy się i następnym razem to my im dołożymy. To wcale nie jest tak, że boimy się, że Czesi przyjadą i wszystko zdobędą. Chodzi o to, abyśmy stawali do rywalizacji z bardzo dobrymi rywalami - podsumował dyrektor tory wyścigowego Partynice Jerzy Sawka. – Pojedziemy do Czech i odzyskamy te pieniądze na Wielkiej Pardubickiej - dodał po chwili z uśmiechem.
Kolejny dzień wyścigowy na Partynicach już 11 maja.
AL/mic