Kolejne dramatyczne spotkanie wyjazdowe rozegrali podopieczni Milivoje Lazića. Śląsk został zdemolowany na wyjeździe przez Rosę Radom aż 65:83. Wrocławianie praktycznie od samego początku spotkania nie umieli przeciwstawić się Rosie. Bardzo słabo grali rozgrywający, Robert Skibniewski i Danny Gibson, nic do gry nie wnosił Dominique Johnson. Paradoksalnie, to właśnie pierwsza kwarta była tą, która dawała nadzieje na zwycięstwo. Przy bardzo słabej grze Śląsk remisował bowiem19:19.
W kolejnych minutach było już tylko gorzej. Obrona wrocławian nie istniała, a każdy z graczy, którzy pojawiali się na parkiecie, pozwalał swojemu rywalowi z łatwością zdobywać punkty. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego wypracowali sobie 14 punktów przewagi już do przerwy, a Śląsk był nieporadny.
Rosa skrupulatnie wykorzystywała błędy rywali i robiła na parkiecie dokładnie to, co chciała. Kamil Łączyński i Kim Adams byli mistrzami ofensywy, ten pierwszy zaliczył 8 asyst, a drugi miał o jedną więcej. Na ich podaniach korzystali przede wszystkim zawodnicy pod tablicami, którzy przy akcjach pick and roll najczęściej zostawali sam na sam z koszem.
Po raz kolejny Śląsk największe problemy miał pod koszem. Kevin Thompson grał gorzej, niż niektórzy gracze występujący obecnie w pierwszej lidze, a reszta graczy podkoszowych nie wniosła do gry nic znaczącego. Pomimo zapowiedzi, że Kyrylo Fesenko zadebiutuje w składzie Śląska już w spotkaniu w Radomiu, do występu Ukraińca przeciwko Rosie nie doszło. Były gracz NBA podczas treningu dzień przed spotkaniem, odniósł kontuzję i nie był w stanie pojawić się na parkiecie.
Rosa Radom – Śląsk Wrocław 85:63 (19:19, 27:13, 22:17, 15:16).
Rosa: Johnson 19, Archibeque 16, Dłoniak 14, Lucious 16, Majewski 7, Adams 4, Łączyński 2, Jeszke 5, Radke 0, Kardaś 0, Sobuta 0.
Śląsk: Johnson 10, Malesević 11, Kikowski 18, Thompson 6, Gabiński 5 , Skibniewski 3, Sulima 0, Hyży 2, Gibson 8, Parzeński 2.