Wiele wskazuje na to, że Śląsk przynajmniej do października będzie musiał się obejść bez swojego najlepszego snajpera. Podczas wczorajszego popołudniowego treningu poważnego urazu doznał Marco Paixao. Portugalczyk najprawdopodobniej złamał kość strzałkową lewej nogi.
Marco podczas popołudniowego treningu zderzył się z bramkarzem Jakubem Wrąbelem. Już na pierwszy rzut oka widać było, że stało się coś złego. Portugalczyk opuścił boisko na jednej nodze, podpierając się na ramionach swojego bliźniaka Flavio oraz Juana Calahorro.
Jako pierwszy tę fatalną informacje podał poprzednik Marco w roli kapitana Sebastian Mila. "Marco złamał kość strzałkową!!!!!! Dramat dla Marco, dramat dla drużyny!!!!!!" – napisał na Twitterze „Milowy”.
Z kolei sam Marco na swoim profilu na Facebooku pisze: „Spokojnie, tylko skręciłem kostkę”. Kapitan Śląska znany jest z tego, że optymistycznie patrzy na życie, jednak tym razem sprawa jest poważna. Rzecznik Śląska Michał Mazur potwierdza bowiem uszkodzenie kości strzałkowej. Piłkarz przejdzie badania i najprawdopodobniej będzie musiał się poddać zabiegowi.
Jeśli lekarze stwierdzą złamanie, sam zrost kości (jeśli nie będzie komplikacji) potrwa od 4-6 tygodni. Po zdjęciu gipsu zostanie wykonane kontrolne zdjęcie RTG i dopiero wówczas okaże się, czy noga nie będzie musiała znów powędrować do gipsu na kolejne 2-3 tygodnie. Nawet jednak jeśli leczenie przebiegnie w wariancie optymistycznym, nogę będzie można obciążać stopniowo. Napastnik wróci więc do gry nie wcześniej niż w połowie października.
Kontuzja Marco stworzyła ogromny problem trenerowi Śląska. Tadeusz Pawłowski będzie musiał teraz intensywnie myśleć, kto może go zastąpić w roli wysuniętego napastnika. Najbardziej rozsądnym działaniem wydaje się przestawienie na tę pozycję jego bliźniaka Flavio.
Marco był w ubiegłym sezonie wicekrólem strzelców ekstraklasy. W sumie we wszystkich rozgrywkach grając w 44 meczach strzelił 27 goli.
AL