Meczem z Czeszkami w niemieckim Schwerinie, reprezentacja Polskich siatkarek rozpocznie udział w mistrzostwach Europy.
Trener polskiej kadry Piotr Makowski zabrał do Niemiec 14 siatkarek, z tego aż sześć reprezentuje barwy zespołu Impel Wrocław. W turnieju zagrają: Joanna Kaczor, Katarzyna Konieczna, Ewelina Sieczka, Agnieszka Kąkolewska, Monika Martałek i Dorota Medyńska. Dodatkowo w reprezentacji Niemiec wystąpi przyjmująca wrocławskiej drużyny Maren Brinker, a w ekipie Belgii rozgrywająca Frauke Dirickx.
- Jesteśmy dumni, że mamy aż tyle reprezentantek, bo jest to dowód na to, że nasz dobór zawodniczek do drużyny był trafiony. Nie pamiętam też, żeby jakiś polski klub kiedykolwiek miał tyle zawodniczek na głównej imprezie sezonu. To na pewno rekord, przynajmniej w ostatnich latach. Z drugiej strony utrudnia nam to przygotowania do rozgrywek ligowych. Zespół ćwiczy w mocno okrojonym składzie. W zajęciach uczestniczy tylko pięć siatkarek. Wierzę jednak, że doświadczenie, jakie zdobędą siatkarki grające w reprezentacji, będzie procentować. Szczególnie myślę tutaj o młodych zawodniczkach jak Kąkolewska czy Medyńska – powiedział prezes klubu Jacek Grabowski.
Norweskiemu trenerowi wrocławskiej drużyny Tore Aleksandersenowi nie ma jednak co zazdrościć. Szkoleniowiec będzie mógł bowiem zebrać cały zespół dopiero na kilka dni przed startem ligi. Grabowski przyznał jednak, że skoro we Wrocławiu ćwiczy tak mało siatkarek, to trener może indywidualnie popracować z każdą z nich.
- Myślę, że szczególnie zyska na tym Magda Gryka, która jest młodziutką zawodniczką, a Tore potrafi pracować z młodymi. Gdy zespół już będzie w komplecie, to popracujemy nad taktyką – podkreślił prezes.
Na mistrzostwach Europy Polki nie będą miały łatwej przeprawy. Trafiły do grupy D, w której oprócz reprezentacji Czech, zagrają także z Serbią i Bułgarią. Jeśli biało-czerwone chcą awansować do kolejnej rundy, muszą zająć przynajmniej trzecie miejsce. Dlatego piątkowy mecz będzie szalenie ważny.
-Trafiliśmy do bardzo trudnej grupy. Wszystkie zespoły startowały w tym roku w World Grand Prix. Poprzeczka zawieszona jest więc wysoko. Ważne jest zwłaszcza pierwsze spotkanie z Czeszkami, bo teoretycznie jest to najsłabszy zespół w naszej grupie. Zwycięstwo nad nim może być kluczowe, żeby grać dalej – dodał Grabowski.
Swoją drogą, to należy się cieszyć, że do mistrzostw Europy nie awansowała Finlandia, bo wtedy we Wrocławiu nie byłoby także norweskiego szkoleniowca. Zresztą w ogóle nie byłoby trenera bowiem pomocnik Aleksandersena, Marek Solarewicz, jest statystykiem polskiej kadry i także przebywa na mistrzostwach.
Andrzej Lewandowski