To było wielkie zaskoczenie, gdy federacja WBO ogłosiła swój ranking za listopad. Utalentowany i niepokonany (14-0) wrocławski pięściarz Kamil Łaszczyk znalazł się na trzecim miejscu w wadze piórkowej.
To oznacza, że już w przyszłym roku może powalczyć o mistrzowski pas tej organizacji! Łaszczyk klasyfikowany jest nawet wyżej niż wspaniały ukraiński amator Wasyl Łomaczenko, dwukrotny mistrz olimpijski i dwukrotny mistrz świata, który plasuje się na piątej pozycji.
W klasyfikacji wagi, w której mistrzem jest Orlando Salido, wrocławianina wyprzedzają jedynie: Amerykanin Gary Russell junior i Tajlandczyk Chonaltarn Piriyapinyo, ale to popularny "Szczurek" jest z nich najmłodszy.
Andrzej Lewandowski - To trzecie miejsce było chyba dla pana zaskoczeniem?
Kamil Łaszczyk - I to olbrzymim! Ja przecież dopiero od 2,5 roku boksuję jako zawodowiec i mam dopiero 22 lata. Ale z drugiej strony, było to bardzo przyjemne. Po prostu super!
- Chciał pan przejść do wagi lekkiej, ale teraz chyba jednak pozostanie pan w wadze piórkowej (do 57,15 kg)?
- Oczywiście, bo takiej pozycji w rankingu nie wolno zmarnować. Trzymam więc wagę w granicach 60 kg. Nie jem już fast foodów, które wcześniej bardzo lubiłem.
- 22 grudnia czeka pana występ podczas gali w Radomiu. Podobno zna pan już przeciwnika i podobno ma to być mańkut?
- Rzeczywiście miałem walczyć z zawodnikiem, który jest mańkutem, ale on zrezygnował z pojedynku. Teraz promotorzy szukają dla mnie rywala.
- To chyba kłopot, bo gala już niedługo i trzeba byłoby dobierać sparingpartnerów, a tu nie wiadomo pod jaki typ zawodnika to zrobić?
- Dlatego myślę, że najdalej za kilka dni będę już wiedział z kim powalczę. Gdyby to był mańkut, to postaram się namówić do sparingów Macieja Zegana. Ćwiczyłem z nim przed jego walką z Dariuszem Snarskim, to może teraz on pomoże mnie.
- Trenuje pan aktualnie z Piotrem Wilczewskim w Dzierżoniowie. Jest pan zadowolony?
- Oczywiście. Dogadujemy się znakomicie i Piotrek bardzo mi pomaga. Choćby w pozbyciu się nawyków z boksu amatorskiego. Niektórych pozbyć się jest bardzo trudno, ale muszę to zrobić, jeśli chcę być coraz lepszym pięściarzem.
- Wspomniał pan o Zeganie. Ostatnio mówi się o organizacji walki pomiędzy nim a panem.
- Jeśli promotorzy chcą takiego pojedynku, to myślę, że mogłaby to być całkiem fajna walka.
- I nie boi się pan, że Zegan wygra i popsuje panu zawodowy rekord?
- Nie boję się, bo to ja wygram ten pojedynek. Wygra po prostu młodość i szybkość. Na sparingach z Maćkiem bywało różnie, ale to ja byłem szybszy.
- Po świętach wyjedzie pan znów na kilka miesięcy do USA by trenować w grupie Global Boxing Promotion należącej do Mariusza Kołodzieja. Był pan już tam w 2012 roku, a to promotor, który załatwił Mariuszowi Wachowi walkę z Władymirem Kliczką. Liczy pan, że załatwi panu walkę o mistrzostwo świata w organizacji WBO?
- Mam taką nadzieję. Chciałbym w lutym przyszłego roku zaboksować w eliminatorze do walki o tytuł.
- Jest pan już gotowy na takie walki? Przecież jest pan jeszcze młodym i niezbyt doświadczonym pięściarzem.
- Ma pan rację, ale ja wyznaję zasadę, że każdy zawodnik ma dwie ręce i jedną głowę i każdego można pokonać. Oczywiście na kogoś takiego jak aktualny mistrz świata Meksykanin Orlando Salido musiałbym się specjalnie przygotować, ale nie boję się walki z nim. Nawet jeśli przegram, to dużo się nauczę i dalej będę się rozwijał jako pięściarz.