Do zdarzenia doszło na początku sierpnia w domu rodzinnym Jerzego L. na Karłowicach. W jednym z pokojów zaskoczył obcego mężczyznę, który na jego widok od razu podniósł ręce do góry i prosił, aby mu nie robił krzywdy. Jerzy L. zarzucił mu na szyję rakietę tenisową. Intruzowi udało się jakoś wydostać, ale Jerzy L rzucił się na niego z nożem i zadał mu cios w klatkę piersiową. Gdy mężczyzna uciekł na dwór, Jerzy L. dogonił go i złapał. Wtedy poprosił przechodnia, aby wezwał policję i pogotowie.
Więcej o wydarzeniu w domu Jerzego L.
Ugodzony nożem niedoszły włamywacz miał ranę kłutą klatki piersiowej, m.in. przebite płuco i wymagał pomocy medycznej.
Prokuratura w krótkim czasie przygotowała akt oskarżenia. Jerzemu L. postawiła zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała i zagrożenia życia i zdrowia. Stwierdziła, że nie ma mowy o obronie koniecznej.
– Napadnięty był niski, drobnej postury i od razu się poddał. Prosił aby mu nie robić krzywdy. Nie stwarzał zagrożenia dla Jerzego L. – opowiada Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Biegli psychiatrzy, którzy badali Jerzego L. uznali, że miał świadomość tego co robi. Gdy w 1996 r. ugodził śmiertelnie nożem Agnieszkę Kotlarską na oczach jej dziecka i męża – uznano, że był w stanie „ograniczonej poczytalności”. Za zabójstwo miss odsiedział 15 lat. Za ciężkie uszkodzenia ciała grozi kara do 10 lat więzienia, ale Jerzy L. jest recydywistą (powrócił do przestępstwa), więc grozi mu nawet 15 lat więzienia.