Po dwóch tygodniach od kradzieży policjanci pomogli odzyskać właścicielce psa rasy York. 21-letni złodziej przedstawiał policji różne wersje, w końcu stwierdził, że zabrał psa, bo ten stał cały dzień pod sklepem i zrobiło mu się go… żal.
15-letni york o imieniu Bruner został ukradziony 22 grudnia spod sklepu Biedronka na pl. Grunwaldzkim (okolica tzw. sedesowców). Właścicielka zostawiła go tam dosłownie na parę minut, obok dwóch innych psów, w tym czarnego labradora. Gdy wyszła, jej pupila już nie było. Znalazła świadka, który widział, jak młody mężczyzna odpina yorka i zabiera ze sobą. Pies tej rasy jest warty tysiąc złotych.
Utratę Brunera przeżywał najbardziej 7-letni syn właścicielki. Psiak, mimo wieku, był bardzo żwawy i wesoły. – Ja sama nie mogłam spać po nocach, bo tak to przeżywałam – przyznaje pani Barbara Mahboub.
Kobieta rozwiesiła ogłoszenia o zaginionym psie w okolicy i zgłosiła kradzież na policji. Zostawiła swój telefon z prośbą o informacje u weterynarzy i w salonach psich fryzjerów. Pomogły publikacje w internecie. W końcu ktoś zadzwonił, że widział poszukiwanego pieska: jego nowy opiekun ostrzygł go u psiego fryzjera i ubrał w golfik. A na ulicy opowiada ludziom, że wziął psa ze schroniska. Informator wskazał też ulicę, na której widział yorka.
– Ruszyłam na poszukiwania Brunera na ul. Macedońską. Chodziłam po klatach schodowych i nasłuchiwałam szczekania. A koleżanki na ulicy rozdawały ulotki z moim numerem telefonu – opowiada pani Barbara. Opłaciło się. Jakiś człowiek zatelefonował i podał adres domu, w którym powinien być pies.
– Zawiadomiłam policję i w asyście policjantów tam pojechaliśmy. Gdy tylko otworzyły się drzwi mieszkania, wybiegł przez nie Bruner, skoczył na mnie i zaczął lizać po twarzy – wspomina uradowana. Syn pani Barbary z radości, że piesek wrócił, aż się popłakał.
Zaskoczony podejrzany najpierw twierdził, że znalazł psa na ulicy, potem jednak przyznał, że zabrał go spod sklepu, bo rzekomo psiak siedział tam cały dzień i zrobiło mu się go żal. – Dowiedziałam się, że dzień przed Wigilią ten chłopak zatelefonował do swojej dziewczyny i pochwalił się, że ma dla niej niespodziankę na święta – przypomina sobie pani Barbara. Dodaje, że przez dwa tygodnie rozłąki Bruner bardzo schudł, bo nie chciał jeść. – Apetyt mu już wrócił, ale wciąż nie daje się wziąć na ręce. To musiało być dla niego traumatyczne przeżycie.
21-latkowi za kradzież psa grozi kara do 5 lat więzienia.
Eliza Głowicka