W niedzielę przed południem do komisariatu Wrocław-Fabryczna zgłosili się dwaj obywatele Ukrainy, ajent i pracownik sklepu w tej dzielnicy.
- Zgłosili naruszenie nietykalności cielesnej i groźby, jakie usłyszeli w sobotę wieczorem od grupy mężczyzn, którzy pili alkohol pod sklepem. Zeznali, że zostali przez nich zaatakowani, gdy zwrócili im uwagę, że zachowują się zbyt głośno. Opowiedzieli policjantom, że wywiązała się awantura, a ajent sklepu został uderzony cegłą w głowę, przez co musiał później zgłosić się do szpitala. Jak zeznali, napastnicy mieli także gaz i nóż. Mężczyźni tłumaczyli, że czuli się zagrożeni, dlatego jeden z nich wyjął pistolet na kulki – mówi st. asp. Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. – To, czy strasząc napastników atrapą broni, przekroczyli prawo do obrony koniecznej, oceni prokurator. Na pewno byłoby lepiej, gdyby od razu wezwali policję.
Jak wyglądały te zdarzenia zdaniem drugiej strony? Tego nie wiemy, bo pozostali uczestnicy zajścia na razie (do godz. 14.40 w niedzielę) nie zgłosili się na komisariat.
Policja próbuje ustalić tożsamość wszystkich uczestników zdarzenia i dokładnie odtworzyć przebieg zajścia. Pomogą w tym zabezpieczone już nagrania z monitoringu oraz filmiki zamieszczone w sieci przez świadków zdarzenia.
