W piątek rano policjanci przywieźli każdemu kto potrzebował klapki, bo prawie nikt nie miał tu obuwia do chodzenia po domu.
– Celujemy z darami takimi, jakie są potrzebne. Nie zbieramy na hurra wszystkiego. Tak jak wczoraj była potrzeba z klapkami, tak dzisiaj jesteśmy. Z komisariatu wszyscy się zmobilizowali ile kto mógł. Rozmawiamy z ludźmi i sprawdzamy co jest potrzebne – mówi dzielnicowa, sierżant Marta Rużycka.
Z hostelu na Wita Stwosza policjanci pojechali do Czasoprzestrzeni po potrzebne produkty. W weekend pomogą ze szczepieniami.
– W niedzielę przyjdę normalnie poza służbą, w czasie wolnym. Zbierzemy z tłumaczem grupę, pójdziemy z nimi do SZCZEPCIObusa. Z niezbędną dokumentacją, przetłumaczyć i poprowadzić, bo oni nie znają miasta, nie wiedzą nawet gdzie iść – mówi dzielnicowy, st. sierżant Michał Dzija.
Docelowo w hostelu zakwaterowanych może zostać do 300 osób. Trzy razy w ciągu dnia dowożone są tu posiłki z cateringu.
Co będzie potrzebne w najbliższych dniach?
Na pewno lekarstwa oraz środki czystości. A także tłumacze.
– Tutaj są małe dzieci, które nie zawsze wszystko jedzą. Ich mamy gotują i piorą. Potrzebują wody, środków czystości, proszków do prania. Rzeczy które dostali, też wymagają wyprania. Więc potrzebują suszarek, takich rzeczy jak żelazka, garnki, patelnie, mikrofalówki. Hostel tego nie ma – mówi Magdalena Mosoczy, pracownik socjalny z Zespołu Terenowej Pracy Socjalnej nr 1 rejon Stare Miasto.
Jak mówi pani Magdalena, potrzebne przedmioty najlepiej jest dostarczać do utworzonych w tym celu magazynów, przy ul. Tramwajowej i Legnickiej. Z nich przewiezione zostaną tutaj – nie za mało i nie za dużo, tyle ile potrzeba.
Na pewno potrzebne będą również lekarstwa. 10 osób choruje (przeziębienie lub grypa), a jedną starszą kobietę musiała zabrać dziś karetka pogotowia. Niedługo skończą się także lekarstwa, które ludzie zabrali tu ze sobą, a które muszą przyjmować.
Przyda się również pomoc w tłumaczeniach
Uchodźcy próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Martwią się co z rentami i emeryturami, które pobierali w Ukrainie. Pytają co z pracą, bo chcą iść do pracy. Co z pomocą medyczną. Co z kontynuacją szkół. Co z przedszkolami.
– Żeby to wszystko ogarnąć, potrzeba tłumacza. Do wszystkiego, nawet do wizyty lekarskiej, potrzeba tłumacza. Mamy w tej chwili na miejscu jednego pana który nam dzielnie pomaga, ale potrzeba będzie ich więcej – mówi Magdalena Mosoczy.