W 2004 roku jakaś firma piarowska, której klientem jest jakieś biuro podróży, zgłasza się do nauczyciela psychologii, Cliffa Arnalla, z prośbą o znalezienie najlepszego w roku dnia na zarezerwowanie wycieczki na lato. Biuro chciało to wykorzystać w kampanii marketingowej tudzież reklamowej.
Arnall ułożył matematyczny wzór, w którym uwzględnił… zmienne niepoliczalne, takie jak pogoda i motywacja.
Teza o Niebieskim Poniedziałku to bubel
Pewien naukowiec, doktor, z uniwersytetu w Cardiff w Walii ocenił wzór Arnalla jako niedorzeczny, uwzględniający zmienne arbitralne i niekompatybilne. Teoria nie miała żadnych naukowych podstaw. Nawet sam jej autor przyznał, że celem była jedynie zabawa i efekt marketingowy. Piarowcy zrobili jednak swoje i przedstawiali trzeci poniedziałek stycznia jako dzień najbardziej depresyjny, nazywając go Blue Monday.
Akcja Blue Monday to nic dobrego
Naukowiec z Cardiff, a także inni eksperci, stwierdził, że takie działanie jest szkodliwe, ponieważ bagatelizuje problem depresji i zaburza jej postrzeganie nie tylko przez osoby, które z nią walczą, ale przez całe społeczeństwo.
Negatywne skutki kampanii zauważył także twórca bezpodstawnych wyliczeń, dlatego w 2018 roku ruszył z kontrą, próbując obalić mit Niebieskiego Poniedziałku. Dodatkowym celem akcji, prowadzonej notabene z innym biurem podróży, było pokazanie, że początek roku to czas nowych możliwości. Czas, który bynajmniej nie jest smutny lub depresyjny.
A zatem, Szanowni Wrocławianie, zapominamy na zawsze o Niebieskim Poniedziałku. Starożytni Grecy pisali ciekawsze mity niż współcześni piarowcy. Na deser: teledysk!