Nie wszyscy wejdą sobie do sklepu czy cukierni, kupią tuzin – a co tam! – pączuchów i z pół kilo chrustu, a potem spałaszują ze smakiem. Nie zrobią tak na pewno osoby na diecie bezglutenowej, które m.in. od pszenicy i żyta muszą trzymać się jak najdalej. Pozostaje im więc jedno – zrobienie tłustoczwartkowych frykasów samodzielnie albo „na zlecenie”, którym zajmą się babcie, mamy i czy inne wprowadzone w temat osoby.
Faworyzowany chruścik
Ponieważ „znam ból” diety towarzyszącej celiakii, to i do samodzielności w pączkowo-chrustowej produkcji musiałam przywyknąć. A ponieważ w moim domu prym wiodą faworki (z czego się cieszę, bo niewątpliwie łatwiejsze są w mnirj czasochłonnej obróbce), od lat trzymam się poniższego przepisu. Zaręczam, że gdy moje dziecko nosiło ten chruścik niemal w hurtowych ilościach do szkoły, jego koledzy i koleżanki nie pozostawiali żadnych złudzeń co do jakości mojego wypieku – wymiatając go do spodu!
Do zrobienia solidnych faworków bezglutenowych używam:
• ok 40 dag miksu bezglutenowej mąki
• kopiastej łyżki masła
• 4 żółtek
• ok. 200 ml gęstej śmietany
• płaskiej łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
• 2 łyżeczek spirytusu
• oleju o smażenia i cukru pudru do posypania faworków
Samo wykonanie to już prościzna: przesianą mąkę łączę z posiekanym nożem masłem, żółtkami, śmietaną, spirytusem, proszkiem do pieczenia i wyrabiam ciasto. Zawsze wychodzi elastyczne i dobrze się rozwałkowuje. Tę część, która „czeka” na obróbkę, przykrywam ściereczką, żeby zbyt szybko nie wysychała, a gdy muszę odejść na dłuższą chwilę, smaruję ją po prostu odrobiną oliwy.
Rozwałkowując ciasto, pamiętam, że nie może być tak cienkie, jak z „normalnej” mąki, bo to, że nie ma w nim glutenu, sprawia, że jest łamliwe. Musi mieć co najmniej 2 mm. Wycinam paski, w paskach robię nacięcie i wywijam końce faworków do jego środka.
A potem już nastaje radość z patrzenia, jak rosną na wrzącym głębokim oleju. Obracam, je żeby chrust był rumiany po obu stronach. Wyjmuję faworki z tłuszczu na kratkę kuchenną (można też na papierowy ręcznik), a gdy wystygną, posypuję cukrem pudrem. I po wszystkim.
Pączki nie olbrzymy, ale też dają radę
Pączki robię sporadycznie, ale radzę przygotować je „pod dyktando” przepisu ze strony. A tak powinny wyglądać w pełnej gotowości do spożycia.
fot. celiakia.pl
Na załączonym filmie znajdziecie zaś instrukcję „na żywo”, jak zrobić bezglutenowe pączki.