Paweł: Tam było wejście do tunelu. Stała jedna z wieżyczek. Mój trener, dwa lata starszy, jeszcze nimi chodził – np. z ulicy Zielińskiego na ulicę Gwarną. W tych tunelach były ludzkie szczątki, kości – pozasypywane. Dziadek na mnie krzyczał, abym nie brał latarki, bo wtedy nie było baterii, ale ja brałem i tam chodziłem. Było też podobno – po wojnie, takie oficjalnie, niezabezpieczone wejście do podziemi przy ulicy Swobodnej.