Zajęte ławeczki na wrocławskim rynku świadczą o jednym - mamy prawdziwą złotą polską jesień. Każdy, kto może, łapie październikowe promienie słońca.
- Wspaniała pogoda. Przy takim słońcu, jak dziś, najlepiej sprzedają się słoneczniki – mówi pani Urszula, wrocławska kwiaciarka od 15 lat sprzedaje kwiaty na pl. Solnym.
22 stopnie Celsjusza były dziś o godz. 13 na termometrze pod parasolem, który osłania przed słońcem kwiaty na pl. Solnym.
Przypominamy, że ciepły październik, kiedy dni są coraz krótsze i powinno być coraz chłodniej, to efekt niewielkich różnic temperatur między południem a północą. Hydrometeorolodzy wskazują na ciekawą zależność.
- W maju mamy wpływ zimnych mas arktycznych w okresie tak zwanych Zimnych Ogrodników. Teraz mamy napływ ciepłych mas powietrza zwrotnikowego. Niestety babie lato nie będzie trwało długo - mówi prof. Andrzej Żyromski z Instytutu Kształtowania i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Skąd się wzięło „babie lato”? Jest kilka hipotez. Z jednej strony to unoszące się w powietrzu nici niektórych pająków. Metaforyczne to późne lato albo wczesna jesień ludzkiego życia. Najczęściej porównuje się białe nitki pajęczyny do siwych, delikatnych włosów starszych kobiet. Najprawdopodobniej nazwę zaczerpnęliśmy od zachodnich sąsiadów. W Niemczech „babie lato” to „Altweibersommer”. Niektórzy to tłumaczą na „lato starych bab”. W rzeczywistości nazwa wywodzi się z języka staroniemieckiego i dotyczy nici pajęczych lub „Spätsommer” czyli późne lato. Amerykanie tę porę roku nazywają Indian Summer, czyli indiańskie lato.
jr
fot. j.ratajczak
