Uwaga! Konkursy!
Chociaż Europa na Widlecu za nami, mamy dla Czytelników konkursy. Do wygrania:
Wrocławska Ksiażka Kucharska i gadżety Europy na widelcu - czytaj tutaj
Wrocławska Książka Kucharska z autografem Beaty Śniechowskiej - czytaj tutaj
Nie sądzi Pan, że Rynek jest już za ciasny dla Europy dla Widelcu?Piotr Bikont: – To właśnie jest fajne, gdy sprawia wrażenie za ciasnego. Wszyscy jesteśmy bliżej siebie, spotykamy – jak to we Wrocławiu. Może nawet i były pomysły, żeby tę imprezę gdzieś przenieść, ale ona przecież została wymyślona dla Rynku, miejsca spotkań nie tylko wrocławian, ale i wielu osób tu przyjeżdżających, które zawsze kierują swoje kroki na Stare Miasto. To proszę przypomnieć, jak Pan ją wymyślał.– Propozycję dostałem od Urzędu Miejskiego, chodziło o imprezę na wrocławskim Rynku właśnie na 4 czerwca. Jasne, że się zgodziłem, ale pomyślałem, że skoro do mnie się z tym zwracają, to najlepiej, żeby to wydarzenie miało coś wspólnego z jedzeniem [śmiech]. Duża impreza kulinarna, ale różniąca się od tych, które już w Polsce mamy. Wtedy były trzy takie festiwale, zresztą są do dzisiaj - Festiwal Smaków w Poznaniu, Festiwal Smaków w Lublinie i Festiwal Smaków w Grucznie [wieś w woj. kujawsko-pomorskim, niespełna 40 km od Bydgoszczy - red.]. One się nieco między sobą różnią, ale w gruncie rzeczy to są jarmarki, powstałe na fali promocji lokalnych tradycji i produktów z różnych miejsc w Polsce, i towarzyszące im wydarzenia. Pomyślałem więc, że my powinniśmy pójść w Europę. Czyli Pan, Wrocław i… …Robert Makłowicz, którego />>zwerbowałem<>okrągłym stole<>wynalazkiem<>Wrocławską książkę kucharską<>kuchnia wrocławska<>lokalne przysmaki<
Rozmawiała: Małgorzata Wieliczko