Śląsk remisuje w meczu na śniegu
W starciu Górnika Łęczna ze Śląskiem Wrocław trudno było wskazać wyraźnego faworyta. Gospodarze znajdowali się tuż nad strefą spadkową, jednak w lidze nie przegrali już od 27 listopada. Wrocławianie – pomimo zdecydowanie lepszej pozycji w tabeli – jechali do Łęcznej w nieco gorszych nastrojach. Podopieczni trenera Jacka Magiery przegrali cztery ligowe mecze z rzędu, a ich ostatnie zwycięstwo miało miejsce… 27 listopada. Górnik walczył zatem o podtrzymanie świetnej passy, Śląsk natomiast zamierzał przerwać swoją czarną serię.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wiadomo było, że zgromadzeni na obiekcie w Łęcznej kibice zobaczą mecz walki. Bardzo intensywne opady śniegu sprawiły, że murawa na tutejszym stadionie nie sprzyjała długiemu rozgrywaniu akcji.
– Trudno podsumować to spotkanie ze względu na warunki, w jakich się toczyło. Śnieg uniemożliwił grę kombinacyjną, po zmieni, taką, jaką chcemy prezentować. Było bardzo dużo bezpośredniej gry, dłuższych podań za linię obrony, walki o to, kto zrobi sobie więcej miejsca, by czysto trafić w piłkę, zrobić przewagę – przyznał na łamach klubowej strony trener Śląska, Jacek Magiera.
Obie drużyny przystępowały do piątkowego meczu nieco osłabione. W zespole Śląska zabrakło kapitana Krzysztofa Mączyńskiego, gospodarze musieli sobie natomiast radzić bez swojego najlepszego strzelca – Bartosza Śpiączki. Pierwsze minuty toczyły się pod dyktando gości, jednak strzały Zylli, Janasika czy Soboty nie znalazły drogi do bramki. Po około dwudziestu minutach do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy Górnika. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim Jason Lokilo, który sprawiał spore problemy defensywie wrocławian. To właśnie jego akcja przesądziła o tym, że do przerwy prowadzili gospodarze. Lokilo dośrodkował w pole karne, a tam niefortunnie interweniował Victor Garcia. Obrońca Śląska próbował powstrzymać Krykuna, jednak barkiem skierował piłkę do siatki. Gol samobójczy tuż przed przerwą sprawił, że podopieczni trenera Magiery w drugiej połowie musieli zaatakować.
Niestety, panujące warunki uniemożliwiały staranne konstruowanie akcji ofensywnych. Efekt w postaci klarownych sytuacji przyniosły dopiero zmiany przeprowadzone przez Magierę i czerwona kartka Kryspina Szcześniaka. Na boisku pojawili się między innymi Adrian Łyszczarz i Robert Pich. To właśnie dwójkowa akcja tego duetu dała Śląskowi wyrównanie. Pich podał do Łyszczarza, który ograł dwóch rywali i lewą nogą strzelił nie do obrony. W samej końcówce doskonałe okazje mieli jeszcze Quintana i wspomniany Robert Pich, jednak fenomenalnymi interwencjami popisywał się młody bramkarz Górnika – Adrian Kostrzewski.
W 22. kolejce Śląsk podejmie u siebie zespół Piasta Gliwice, Górnik natomiast uda się do Krakowa na mecz z tamtejszą Wisłą.
Górnik Łęczna – Śląsk Wrocław 1:1 (1:0)
43’ Garcia (sam.) – 78’ Łyszczarz
Mecz w Łęcznej toczony był w bardzo trudnych warunkach/fot. Adriana Ficek (slaskwroclaw.pl)
Bardzo istotne zwycięstwo koszykarek Ślęzy
Sobotnie spotkanie z zespołem CTL Zagłębie Sosnowiec było niezwykle istotne dla koszykarek wrocławskiej Ślęzy. Wielkimi krokami zbliżają się play-offy, w którym podopieczne trenera Arkadiusza Rusina z pewnością zamierzają powalczyć o medale. W ostatnich ligowych kolejkach warto więc postarać się o jak najkorzystniejsze rozstawienie.
Początek meczu nie zwiastował zwycięstwa Ślęzy. Pierwsze minuty przebiegały pod dyktando koszykarek zespołu gości. Wrocławianki zbliżyły się do rywalek dopiero pod koniec pierwszej kwarty, a na początku drugiej walka doprowadziły do wyrównania. Od tego momentu spotkanie było bardzo zacięte i żadna z ekip nie była w stanie wypracować sobie znaczącej przewagi. Na początku czwartej kwarty koszykarki Ślęzy prowadziły 61:54, jednak prawdziwe emocje miały dopiero nadejść. Kilka minut później na tablicy wyników widniał bowiem remis 66:66. W drużynie z Wrocławia świetnie spisywały się Patricia Bright, Anna Jakubiuk i Monika Jasnowska, natomiast wśród rywalek brylowały Sutherland, January, Bogicević i Sagerer. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie – gospodynie prowadziły 75:71, żeby po chwili przegrywać 78:75.
Ostatnie akcje sobotniej batalii należały do Patricii Bright i Wiktorii Kuczyńskiej. Najpierw Bight pewnie wykorzystała dwa rzuty osobiste. Następnie młoda rozgrywająca wymusiła błąd Jessiki January, która straciła piłkę. Choć po chwili Kuczyńska spudłowała rzut za trzy punkty, zbiórką popisała się Gorini. Zawodniczka Ślęzy została sfaulowana, dzięki czemu stanęła przed szansą przypieczętowania zwycięstwa swojej drużyny. Dwa celne rzuty osobiste sprawiły, że Ślęza pokonała CTL Zagłębie Sosnowiec.
– W bólach, bo w bólach, ale lepiej w bólach tak jak dzisiaj, niż tak jak w Warszawie. Zwycięstwo przybliża nas do ominięcia kluczowych zespołów w play-offach, ciągle mamy szansę bić się o jak najlepszą pozycję po rundzie zasadniczej. Znowu były wzloty i upadki – mieliśmy 10 punktów przewagi w czwartej kwarcie i trzeba było zagrać mądrze i dowieźć to do końca, a tego nam zabrakło. Ważne, że w końcówce, choć znowu przegrywaliśmy, to odzyskaliśmy prowadzenie i doprowadziliśmy do zwycięstwa. Cieszą kolejne dobre minuty Wiktorii Kuczyńskiej, w defensywie to zdecydowanie nasz lider. Chciałbym, żeby reszta zespołu szła w kierunku tej energii, którą Kuczi jest nam w stanie dawać w obronie – przyznał na konferencji prasowej i za pośrednictwem klubowej strony internetowej trener Arkadiusz Rusin.
Ślęza Wrocław – CTL Zagłębie Sosnowiec 81:78 (15:19, 23:15, 23:20, 20:24)
Ślęza: Bright 26, Jakubiuk 16, Jasnowska 13, Gorini 9, Drop 9, Kuczyńska 6, Szajtauer 2
CTL Zagłębie: Sutherland 19, January 18, Bogicević 18, Sagerer 15, Wnorowska 4, Jasiulewicz 2, Wojtala 2
Ślęza odniosła niezwykle ważne zwycięstwo/fot. Ślęza Wrocław
Futsalowcy Śląska minimalnie gorsi od wicelidera
Zespół WKS Śląsk Futsal Wrocław stanął przed nie lada wyzwaniem zatrzymania Luxboru Pyskowice. Ekipa gości znajdowała się na pozycji wicelidera tabeli i wciąż mogła włączyć się do walki o pierwsze miejsce w lidze. W poprzedniej kolejce Luxbor w znakomitym stylu rozprawił się z inną wrocławską drużyną – AZS AWF Profi Sport Wrocław. Oznaczało to, że zdecydowanym faworytem sobotniej potyczki są goście.
Spotkanie było jednak bardzo wyrównane. W pierwszej połowie z dobrej strony zaprezentowały się przede wszystkim obie formacje defensywne. Długo wydawało się, że do przerwy na tablicy wyników utrzyma się bezbramkowy remis. Niestety, na 30 sekund przed końcem pierwszej części gry Luxbor zdobył pierwszego gola w tym meczu.
W 28. minucie było już 2:0. Goście zaskoczyli Śląsk świetnie rozegranym rzutem rożnym. Kiedy dwie minuty później rywale zdobyli kolejnego gola, kibice mogli pomyśleć, że jest już po meczu. Nic bardziej mylnego! Śląsk zabrał się za odrabianie strat. W 31. i 38. minucie dwa gole strzelił Daniel Holjik, dzięki czemu emocje trwały do ostatnich sekund. Dosłownie – na 14 sekund przed końcową syreną przed świetną okazją stanął Mateusz Jasiczek, któremu zabrakło nieco szczęścia.Mecz zakończył się zatem minimalnym zwycięstwem Luxboru Pyskowice, który awansował na pierwsze miejsce w grupie. Śląsk zakończy sezon wyjazdowym starciem z dotychczasowym liderem tabeli – drużyną Eko-Pol AZS UZ Zielona Góra.
WKS Śląsk Futsal Wrocław – Luxbor Pyskowice 2:3 (0:1)
Hojlik 2 – Połeć 2, Pazdej
Rozpędzona Gwardia wygrywa na wyjeździe
Siatkarze wrocławskiej Gwardii wydają się być ostatnio na fali wznoszącej. Coraz lepsza dyspozycja w tej części sezonu to świetna informacja dla kibiców. Nie dość, że kolejne zwycięstwa pozwolą Gwardii zapewnić sobie miejsce w play-offach, to jeszcze sama faza pucharowa wymaga od zawodników jak najlepszej formy. Podopieczni trenera Rainera Vassiljeva potwierdzili, że ich ciężka praca przynosi efekty i wygrali na wyjeździe z Mickiewiczem Kluczbork.
Pierwszy set padł łupem gospodarzy, którzy zwyciężyli 25:23. Już od pierwszych wymian spotkanie było bardzo wyrównane i zgromadzeni na trybunach kibice mogli liczyć na emocjonujące widowisko. Nie zawiedli się. Choć kolejne dwie partie zwyciężyła Gwardia, to w obu zawodnicy gospodarzy zaprezentowali się z dobrej strony. Zdecydowanie najbardziej zaciętym okazał się być ostatni, czwarty set.
Do wyłonienia zwycięzcy konieczna była gra na przewagi. Końcówka seta i całego meczu padła łupem gości, którzy wygrali 37:35. Kluczowym momentem w tej partii była czerwona kartka dla jednego z graczy Mickiewicza Kluczbork. MVP meczu wybrano Mateusza Frąca z Gwardii Wrocław, który zdobył 21 punktów.
Mickiewicz Kluczbork – Gwardia Wrocław 1:3 (25:23, 20:25, 22:25, 35:37)
Mickiewicz: Siemiątkowski 21, Bułkowski 17, Pasiński 17, Mucha 10, Schmidt 6, Popik 2, Prokopczuk 2, Zimoń 2
Gwardia: Frąc 21, Grozer 16, Zawalski 11, Górski 11, Woch 8, Matula 6, Lubaczewski 2, Sobański 1
Siatkarze Gwardii wygrali na wyjeździe/fot. Gwardia Wrocław
Szczypiorniści Śląska wygrywają po rzutach karnych
Niesamowity przebieg miało niedzielne starcie piłkarzy ręcznych wrocławskiego Śląska z ekipą SPR GKS Autoinwest Żukowo. Starcie dwóch drużyn środka ligowej tabeli pełne było zwrotów akcji, a o ostatecznym rozstrzygnięciu zadecydowały rzuty karne. W pewnym momencie przewaga gości wynosiła już 5 bramek, jednak wrocławianie w znakomitym stylu odrobili straty i doprowadzili do remisu. Niekwestionowanym bohaterem spotkania został Piotr Śliwiński, bramkarz Śląska Wrocław.
Śląsk znajduje się obecnie na 6. miejscu w Lidze Centralnej. W najbliższej kolejce rywalem wrocławian będzie zespół KPR Legionowo, który w tabeli plasuje się tuż nad zielono-biało-czerwonymi.
WKS Śląsk Wrocław (piłka ręczna) – SPR GKS Autoinwest Żukowo 26:26 (12:14, k. 4:3)
Śląsk: Okapa 5, Turkowski 5, Wiewiórski 4, Cegłowski 2, Kołodziejczyk 2, Koprowski 2, Michalak 2, Salacz 2, Granowski 1, Ziemiński 1
SPR: Dorsz 7, Andrzejewski 5, Jagielski 5, Stępień 4, Gajdziński 3, Karsznia 2
Szczypiorniści Śląska wygrali po rzutach karnych/fot. Sebastian Kościółek
AZS AWF remisuje i utrzymuje się na podium
Mecz przeciwko ekipie MTS Knurów miał bardzo duże znaczenie dla wrocławian. AZS AWF Profi Sport Wrocław walczy o miejsce na podium ligowej tabeli, gdzie tuż za ich plecami plasuje się właśnie śląski zespół. MTS tracił do drużyny AZS-u zaledwie jeden punkt i taki stan rzeczy nie zmienił się w niedzielny wieczór. W wyrównanym i emocjonującym pojedynku padł remis.
Mecz potwierdził, że historia lubi się powtarzać. Wyrównujący gol dla gości padł bowiem na 8 sekund przed końcem spotkania. Poprzedni pojedynek tych drużyn również zakończył się wynikiem 3:3, a MTS doprowadził do remisu... na 8 sekund przed końcową syreną.
Podział punktów to jednak dobra informacja dla fanów ekipy ze stolicy Dolnego Śląska. Dzięki temu wynikowi gospodarze utrzymali się na 3. miejscu w lidze. Przed futsalowcami ostatnia ligowa kolejka – wrocławianie zagrają z czerwoną latarnią, czyli zespołem Mundialu Żary, natomiast goście zmierzą się na wyjeździe ze świeżo upieczonym liderem, Luxborem Pyskowice. Teoretycznie znacznie łatwiejsze zadanie mają piłkarze AZS AWF Profi Sport Wrocław. Póki jednak piłka w grze, wszystko jest możliwe.
AZS AWF Profi Sport Wrocław – MTS Knurów 3:3 (0:0)
Konieczny 2, Gołębiowski
Trwa świetna passa koszykarzy Śląska Wrocław
Podopieczni trenera Andreja Urlepa imponowali ostatnio formą, wygrywając cztery kolejne spotkania z rzędu. Wydawało się, że tak dysponowani wrocławianie są zdecydowanymi faworytami starcia z zespołem MKS Dąbrowa Górnicza. Choć Śląsk ostatecznie wywiązał się z tej roli i wygrał, niedzielny mecz dostarczył niezwykłych emocji. Walka o zwycięstwo toczyła się do ostatnich sekund.
Nieco niżej notowani koszykarze MKS-u Dąbrowa Górnicza już od pierwszych minut spisywali się bardzo dobrze. Zawodnicy Śląska doszli jednak do głosu w drugiej części pierwszej kwarty, która zakończyła się ich prowadzeniem 24:17. W międzyczasie na parkiecie pojawił się nowy nabytek wrocławian – D’Mitrik Trice. Druga część spotkania znów zaczęła się od skutecznej gry gospodarzy, którzy nie pozwalali podopiecznym trenera Urlepa na budowanie dużej przewagi. Do przerwy na tablicy świetlnej widniał rezultat 48:41.
Trzecia kwarta różniła się od dwóch poprzednich. Gospodarze napierali i robili wszystko, co w ich mocy, aby zminimalizować straty. Tym razem jednak Śląsk miał spore problemy z nawiązaniem walki i ta część spotkania zakończyła się prowadzeniem rywali 69:63. Rozpędzony zespół z Dąbrowy Górniczej z każdą minutą prezentował się coraz lepiej, a o wszystkim miała zadecydować czwarta kwarta.
Wrocławianie szybko rzucili się do odrabiania strat. Punktowali Tomczak i Justice, aktywni byli Dziewa, Ramljak i Trice. Po kilku minutach przewaga MKS-u stopniała do trzech punktów, a kwestia wygranej pozostawała sprawą otwartą. Niespodziewanie sporym problemem gospodarzy okazało się ich dotychczasowe zaangażowanie i walka o każdy centymetr boiska. Dąbrowiczanie przekroczyli bowiem limit fauli, co pozwalało Śląskowi punktować dzięki rzutom osobistym. Kiedy w ostatniej minucie meczu wrocławianie prowadzili 88:87, wydawało się, że mają spotkanie pod kontrolą. Tym bardziej, że to oni konstruowali akcję. Niestety, Trice spudłował, a gospodarze stanęli przed szansą przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. Rzut Mijovicia również jednak okazał się niecelny i Śląsk zanotował piąty triumf z rzędu!
MKS Dąbrowa Górnicza – WKS Śląsk Wrocław (koszykówka) 87:88 (17:24, 24:24, 28:15, 18:25)
MKS: Sobin 22, Brenk 14, Lewis 13, Marble 13, Fenner 8, Mijović 7, Małgorzaciak 5, Nowakowski 3, Piechowicz 2
Śląsk: T. Trice 21, Justice 16, Ramljak 14, Karolak 10, Dziewa 9, Meiers 6, Tomczak 6, Kanter 3, D. Trice 3
Podopieczni trenera Urlepa imponują formą/fot. WKS Śląsk Wrocław