1921 - 2014

Tadeusz Różewicz znalazł się we wrocławskim panteonie

Prosił, żeby nie stawiać mu ławeczek, bo - jak żartował - "pilnuje, z kim siada". Ale w Galerii Sławnych Wrocławian Tadeusz Różewicz dostał miejsce między przyjaciółmi

Żona, pani Wiesława Różewicz, odsłoniła popiersie poety. Obok prezydent Rafał Dutkiewicz
Żona, pani Wiesława Różewicz, odsłoniła popiersie poety. Obok prezydent Rafał Dutkiewicz fot. Tomasz Pietrzyk

Prosił, żeby nie stawiać mu ławeczek, bo - jak żartował - "pilnuje, z kim siada". Ale w Galerii Sławnych Wrocławian Tadeusz Różewicz dostał miejsce między przyjaciółmi

– Pamiętam jak Tadeusz Różewicz przyszedł kilkanaście lat temu na odsłonięcie popiersia Tomaszewskiego, pogładził marmurowy policzek, szepnął „cześć Heniu” i zaczął rozmawiać z rzeźbą, jakby była żywym człowiekiem – mówił Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego, na wczorajszej uroczystości wprowadzenia Poety do wrocławskiego panteonu. – Gdy Różewicz zmarł, został pochowany na cmentarzu w Karpaczu, koło grobu Tomaszewskiego. Dlatego w Ratuszu też stanęli obok siebie.

Ani kapłan, ani błazen

– Mawiało się w dawnych czasach, że poeta jest kapłanem i błaznem – mówił Różewicz w Strasburgu, kiedy w 2008 r. odbierał Europejską Nagrodę Literatury. – Zacząłem 87. rok życia, piszę wiersze od 70 lat i nie wiem, kim jest poeta, ale wiem, że nie jestem kapłanem ani błaznem. Jestem człowiekiem, człowiekiem, który pisze wiersze.

Napisał kilkadziesiąt książek – tomów poezji, dramatów, opowiadań. Ich wspólny nakład trudno dziś oszacować – już w latach 70. przekroczył milion egzemplarzy. Wymieniany jako kandydat do nagrody Nobla, czytany i wielbiony za granicą, tłumaczony na 49 języków.

– Był dobrym człowiekiem. I świetnym poetą. Nic więcej o nim nie wiem – powiedziała żona Różewicza, Wiesława, odsłaniając wczoraj popiersie.

Z Wrocławiem związał się w 1968 r. – miasto czyste, całe w wiosennej zieleni, pełne uroczych zakątków. Cichych też, a poeta lubi ciszę. W zasadzie można uznać, że Wrocław oczekiwania pana Tadeusza spełnił. A jak nie spełniał, to pan Tadeusz interweniował, dzwoniąc do prezydentów, że kosze trzeba opróżnić, trawniki przystrzyc, zmienić organizację ruchu na wąskiej ulicy, bo samochody nie mogły się minąć.

Rafał Dutkiewicz wspominał, że raz zadzwonił i powiedział: „Podobno na naszej ulicy jest agencja towarzyska”. Zapytałem, czy mam zlikwidować? „Proszę tylko przypilnować, żeby dziewczyny nie reklamowały się moimi wierszami” – odpowiedział Różewicz.

Wędrówki po parku

Czasem Wrocław wchodził do wierszy Poety.

– Przez wiele lat spotykaliśmy się na porannych spacerach w parku Południowym. Słuchałem z zapartym tchem jego opowieści z czasów partyzanckich, a także przenikliwych, podszytych ironią komentarzy do tego, co się wokół dzieje – wspomina prof. Janusz Degler, znakomity teatrolog.

Te wędrówki po parku Południowym Różewicz utrwalił w „Wierszu” z 1982 roku: „Chciałem opisać / opadanie liści / w parku południowym // pięć białych łabędzi / stojących na zamglonym lustrze / wody / chciałem namalować / oksydowane szronem / czarne chryzantemy”.

Nie znosił wywiadów, więc gdy prezydent Dutkiewicz zadzwonił z prośbą o rozmowę dla Tygodnika Powszechnego, ofuknął go. A potem się zastanowił i powiedział, że owszem, pod warunkiem, że wywiad przeprowadzi prezydent.

– Pojechałem uzbrojony w dyktafon, a pan Tadeusz powiedział, że wszystko już napisał. Będzie czytał, a ja mam mu po prostu przerywać tekst pytaniami – wspominał wczoraj Dutkiewicz.

Miasto zadbało o spuściznę po swoim sławnym obywatelu (również honorowym) i kupiło od rodziny archiwum Różewicza (rękopisy, korespondencję i fotografie) oraz księgozbiór i pamiątki osobiste. Zostały one podarowane Ossolineum, pod koniec roku będzie tam urządzony Gabinet Tadeusza Różewicza. Trzeci – obok gabinetów Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Władysława Bartoszewskiego – z Gabinetów Świadków Historii.

Źródło: Gazeta Wyborcza