Serotonina

Serotonina

Kategoria:

Biznes

To jedyna taka manufaktura w stolicy Dolnego Śląska produkująca sery i nabiał rzemieślniczy. Są one wytwarzane ręcznie bez przemysłowej linii produkcyjnej, wyłącznie z naturalnych składników. Stworzyło ją młode małżeństwo – Paulina i Andrzej Sawiccy.

Serotonina została założona 4 lata temu, jako pierwsza w Polsce miejska serowarnia.

Na wrocławskim Szczepinie wytwarza rzemieślnicze sery z mleka krowiego i koziego: twarogowe, podpuszczkowe świeże i dojrzewające, a nawet pleśniowe, np. Twaróg, jak od babci, Pilczycki – kozi ser podpuszczkowy, Wrocławiak – krowi ser dojrzewający, Raduński – kozi ser długodojrzewający, Biała krówka – krowi ser pleśniowy.

– Ważymy je metodą tradycyjną, cały proces to de facto praca ręczna, staramy się jednak nadążać za postępem technologicznym, wiedzą i aktualnymi trendami. Miksujemy style serowarskie, używamy tylko ziół i ziaren najwyższej jakości, tworzymy zaskakujące smaki, np. ser z ziarnami konopii albo z prażoną gorczycą – mówi Andrzej Sawicki, serowar i współwłaściciel Serotoniny. 

Wrocławskie tradycje serowarskie

Właściciele Serotoniny przy współpracy z historykiem Uniwersytetu Wrocławskiego natrafili na informacje, że stolica Dolnego Śląska ma swoją tradycję serowarską. 

– W drugiej połowie XIX wieku żył tu i pracował niejaki Meinhard Kessler, który był serowarem szwajcarskiego pochodzenia. Miał sklep przy ul. Świętego Mikołaja, w którym sprzedawał własne oraz importowane sery – opowiada Andrzej Sawicki. – My również skupiliśmy się na tym, aby reprezentować sobą Wrocław i jego dziedzictwo kulinarne. W związku z tym, że wszystkie nasze sery są wytwarzane lokalnie na Szczepinie, naturalną konsekwencją jest, że mamy w naszej ofercie sery: Szczepiński, Pilczycki czy Wrocławiak. 

- Mamy też w swojej ofercie sery Kesslera, które właśnie recepturą i technologią powstawania nawiązują do tych z XIX wieku. Za wersję z kminkiem otrzymaliśmy w ubiegłym roku Brązową Delicję w kategorii Delicja z historią - mówi Paulina Sawicka.

Najważniejsza jest pasja i lokalne relacje

Receptą na sukces Pauliny i Andrzeja Sawickich jest wykonywanie swojej pracy z prawdziwą pasją. – Nasza działalność od samego początku oparta była na głębokim przeświadczeniu, że to, co robimy, ma sens.

Promujemy zdrowe żywienie i styl życia, bo żywność od zawsze była elementem kultury. Jesteśmy lokalnym podmiotem i bardzo zależy nam na relacjach z naszym najbliższym otoczeniem. Do nas przychodzi się po sery, ale też znamy naszych klientów, a oni znają nas. Udało nam się stworzyć miejsce wyjątkowe, jak na dzisiejsze czasy.

U nas jest zawsze uśmiech, czas dla gości, rozmowy – ważny jest człowiek. Dlatego te relacje trwają już kilka lat i mamy nadzieję, że zostaną z nami na znacznie dłużej – wyjaśnia Andrzej Sawicki.

Serotonina


Wrocławskie tradycje serowarskie

Właścicielom Serotoniny zależy też na tym, aby miała ona jak największy wpływ na otoczenie. – Mieszkamy we Wrocławiu, tu pracujemy i tworzymy miejsce dla wrocławian – mówi Paulina Sawicka.

– Współpracujemy z lokalnym stowarzyszeniem Serce Szczepina oraz kilkoma fundacjami, aby zakorzenić się i w mieście i w dzielnicy, w której działamy. 

Wrocławianie z wyboru

Choć zarówno Paulina, jak i Andrzej nie urodzili się w stolicy Dolnego Śląska, od dawna jest to ich miejsce na ziemi. – Wrocław jest dla mnie świadomym wyborem tego, gdzie i w jaki sposób chcę żyć – twierdzi Andrzej.

– Wcześniej mieszkałem w wielu innych miejscach, ale tu rzeczywiście czuję się jak u siebie. Zapuściłem korzenie, tutaj jest mój dom i tu pracuję nad tym, żeby się rozwijać.

- Ja też nie jestem rodowitą wrocławianką. Zostałam tu po studiach, bo wybrałam to miejsce na założenie rodziny i biznesu. A nasza córka ma tu posadzone swoje drzewo w ramach programu WROśnij we Wrocław - dodaje Paulina.

Kreatywność była potrzebna od początku

Jak twierdzą właściciele Serotoniny, od początku musieli się wykazać dużą kreatywnością, bo swoją serowarnię otworzyli w pandemii. Również nazwa ich firmy jest tego wyrazem. – Miała nawiązywać do sera, stąd pomysł, aby to była właśnie Serotonina.

Jednak, jak się później okazało, jedzenie serów, zwłaszcza dojrzewających, powoduje podniesienie poziomu serotoniny. Dlatego mamy nadzieję, że nasza nazwa kojarzy się wyłącznie pozytywnie – mówi Paulina Sawicka.

Dla nas kreatywność oznacza, że wyróżniamy się jakością, marką i wizerunkiem. - Cały czas jesteśmy zadziwieni, jak to wszystko wspaniale się toczy. Chodzi tu zwłaszcza o przyjaznych ludzi, różne szczęśliwe zbiegi okoliczności oraz całe to pozytywne flow.

Dlatego na pewno będziemy się rozwijać, choć nie planujemy wychodzić z naszymi serami poza Wrocław. W najbliższej przyszłości na pewno nie zamierzamy zwalniać tempa – dopowiada.