o!drakapela

o!drakapela

Kategoria:

Kultura / Sztuka / Dizajn

Grają trochę miejsko, trochę wiejsko, a na pewno nadodrzańsko i wrocławsko. Lubią zabawić się przedwojennymi szlagierami ze swoim słuchaczem, którego w trymiga parują z innym i zamieniają w tancerza. Jeżeli nie doświadczyliście jeszcze sytuacji, że nogi was same porwały do poleczki, fokstrota lub kankana, znajdźcie o!drakapelmistrzów.

„Na Trójkącie ryzyk taki dostać w cyferblat, łatwo wdepnąć w środek draki, choleryczny świat” – tak zaczyna się ich mroczna opowieść o Przedmieściu Oławskim pod tytułem „Światła miasta” na bazie przedwojennego szlagieru „Madagaskar”. Pojawiają się w nim „rajcowne babki zdrowe” i „kosiory podwórkowe”, a także „publika na wpół dzika”. Słowa ułożyła Alina Długosz (flet poprzeczny, banjolele, śpiew).

Reszta tego kwartetu to: Iga Józefczyk (baraban, obręczówka, śpiew), Andrzej Józefczyk (skrzypce, śpiew) i Łukasz Rudnicki (akordeon). Zaczęli grać we Wrocławiu jakieś 2 lata temu w Kalaczakrze i Kalamburze przy Kuźniczej, w parkach (np. Tołpy na Ołbinie), na różnych podwórkach.

- Dobrze pamiętamy Kolorowe Podwórko na Nadodrzu przy ul. Roosevelta, bo kiedyś podczas sesji zdjęciowej, podczas której graliśmy na instrumentach, zostaliśmy docenieni, a występ - wyceniony - wspomina Iga. - Coś nagle wyleciało przez okno na którymś piętrze. Coś ciężkiego. Okazało się, że to monety zapakowane w rulony - wyjaśnia.

Do Wrocławia, miasta spotkań, ściągnęli z różnych stron Polski. Mówią o sobie „muzykanci”, bo fachowe wykształcenie w szkole muzycznej ma tylko Alina. - Po tym doświadczeniu musiałam dojść do siebie i odłożyłam flet na kilkanaście lat - śmieje się. 

Alina przyjechała do Wrocławia studiować historię sztuki, a potem filologię serbską i chorwacką. Następnie została projektantką graficzną, a teraz jest koordynatorką projektów wizualnych. W o!drakapeli zajmuje stanowisko nutowczyni i głównej tekściarki. Lubi działkę, wycieczki, starocie i zdjęcia.

Gdy spotkała się w jednej firmie we Wrocławiu z Igą, która pracuje jako UI designer, czyli projektantka aplikacji i stron internetowych, odnalazła porzucony przed laty flet poprzeczny. A Iga znalazła instrument dla siebie… bęben.

Iga przyjechała do Wrocławia na studia (prawo, a potem dziennikarstwo) z Krosna. To amatorka spacerów, reportaży i pieczenia ciast, zwłaszcza serników. Wrocław na studiowanie wybrał też jej młodszy brat – Andrzej (któremu zostawiła kasety z muzyką łemkowską do słuchania, gdy wyjechała z domu).

Wśród licznych kierunków, które on studiował, była automatyka i robotyka, ale też inżynieria kwantowa (najukochańsza z niedokończonych). Teraz z zawodu jest machine learning engineerem. Tak wkręcił się w muzykę tradycyjną, że zamarzył o lirze korbowej, ale że okazała się za droga, więc zaczął grać na skrzypcach.

o!drakapela


Robią najudańsze draki muzyczno-ludyczne nad Odrą

W czasie, gdy Alina odpoczywała od fletu, do muzyki dojrzewał, ucząc się samodzielnie z Youtube’a i Spotify, Łukasz (teraz manager IT). Pierwszy akordeon wypatrzył u sąsiada w piwnicy jeszcze w rodzinnym Kędzierzynie-Koźlu. Jeśli nie gra na instrumencie albo w go - starochińską planszówkę – gra w badmintona. 

Jak nie organizują potańcu (mianownik: kto? co? potańc) po podwórkach, knajpach we Wrocławiu i w Polsce, jak nie przygrywają na festiwalach sztuki ulicznej lub teatralnej (np. Lonesome Lake Festiwal niedaleko Żytawy w Niemczech), eventach (uświetniali otwarcie ul. Pomorskiej po remoncie w czerwcu 2024), nie jadą Pociągiem do Kultury z Wrocławia do Berlina, to wyruszają na tabor. 

Wtedy jest lato. Wybierają gdzieś w Polsce kilkudniowy cykl warsztatów, wykładów, koncertów i potańcówek z muzyką ludową danego regionu i grają, tańczą i uczą się od muzykantów i śpiewaków wiejskich. - Lubimy rozjechać się po różnych taborach, ale na sieradzkim byliśmy kiedyś wszyscy - przyznają. - Wiekowi mistrzowie ludowi są najlepsi. A ich muzyka jest świetną odskocznią od rzeczywistości - mówią. 

O!drakapela ma już kilka sukcesów na koncie. A właściwie kilkadziesiąt, a może i setkę, bo sukcesem dla kwartetu jest każda para roztańczonych nóg. Nigdy nie poddają się i walczą do końca. - Na otwarciu ul. Pomorskiej już się wydawało, że się nie uda, ale sięgnęliśmy po „Cyganeczkę” z disco-polową nutą i wtedy ostatnia tama puściła - wspomina Łukasz.

Czasem sukces muszą wręcz opanowywać. Tak było w przypadku koncertu na przystanku tramwajowym przy ul. Słowiańskiej, gdy słuchacze zabrali się za takiego kankana, że spowodowali zagrożenie w ruchu drogowym! Ale wszystko na szczęście dobrze się skończyło.

Z marzeń to chcieliby kiedyś zagrać wesele. Albo nagrać płytę - ale nie w studiu, tylko na świeżym powietrzu. I grać, grać dla ludzi. Może nawet w Narodowym Forum Muzyki, ale w hallu. - Wielkie sceny izolują od publiczności, a ona musi się zanurzyć nogami w naszą muzykę, bo wtedy te nogi zaczynają jej się same ruszać - tłumaczy Alina. 

– Tramwajem modrem pojedź nad Odrę – zachęcają o!drakepelmistrzowie na melodię „Chodź na Pragę” w swoim nadodrzańskim manifeście podwórkowym. I wyznają: – Nas tam nie bawi żaden bajc i żadne radio, tylko harmonia to instrument nasz. 

Oj, może się okazać, że i Wasz!