Dotychczas niektórzy kierowcy unikali płacenia mandatów za przekroczenie prędkości. Chodziło o przypadki, gdy zdjęcie wykonane przez fotoradar było niewyraźnie i nie wskazywało jednoznacznie, kto siedział za kierownicą. Wówczas strażnicy miejscy zwracali się z prośbą do właściciela pojazdu, by wskazał, kto kierował. Ten miał trzy wyjścia – przyznać się, że to on prowadził i zapłacić mandat, powiedzieć kto kierował lub nie wskazać osoby, która kierowała i… uniknąć kary.
Musisz powiedzieć kto kierował autem
Straż występowała więc do sądu o ukaranie właściciela za popełnienie wykroczenia, jakim jest odmowa wskazania kierującego (art. 96 kodeksu wykroczeń). Problem w tym, że niektóre sądy, a także Rzecznik Praw Obywatelskich, uważali, że prawo drogowe nie daje strażnikom miejskim prawa do występowania w roli oskarżyciela publicznego przed sądem. Czyli nie mogą oni kierować wniosków o ukaranie.
– My nie mieliśmy tego problemu. W tego rodzaju sprawach wrocławskie sądy wydawały wyroki dla nas korzystne – mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik Straży Miejskiej Wrocławia.
Wrocławscy strażnicy problemów nie mieli, ale zdaniem prawników dużym problemem był brak jednoznacznej interpretacji przepisów. Sądy wydawały różne wyroki – raz na korzyść kierowców, raz na korzyść strażników. Teraz sprawa się wyjaśniła. 30 września, Sąd Najwyższy wydał uchwałę, w której orzekł, że straż miejska może występować o ukaranie właściciela samochodu, gdy odmówi wskazania, kto siedział za kierownicą. Co ważne, ta uchwała ma charakter zasady prawnej. Oznacza to że powinna być stosowana przez sądy niższych instancji.
jr