Tym razem Lalka (taki pieszczotliwy przydomek nadali artystce przyjaciele) stworzyła „portrety, które nie są portretami” – jak Zofia Gebhard określiła je w komentarzu napisanym do katalogu wystawy. „Twarze bez twarzy. Znak, trop, widmo. Ikony, wizerunki znaczeń i emocji” – doprecyzowała. Umiłowanie piękna, ale też ornamentu, szczegółu, który ozdabia daną fotografię i jednocześnie przykuwa uwagę oraz prowokuje do przyjrzenia się portretowanej osobie na nowo, Elżbieta Terlikowska zawdzięcza, niewątpliwie, fascynacji światem teatru. Obecnej w jej życiu jeszcze od czasów licealnych, jak zaznaczył podczas wernisażu Maciej, Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocławia.
Projektowała wiele scenografii (pierwszą – w 1986 w sztuce „Nowe Wyzwolenie” według Witkacego dla Opery Wrocławskiej), była za nie także regularnie nagradzana w Polsce i za granicą. Precyzję, z jaką dbała zawsze o sceniczne rekwizyty i materiały do kostiumów, odnajdziemy także w pracach z cyklu „Cicha obecność”. Są też leitmotivy (czerpanie inspiracji ze sztuki sakralnej, ludowej, niegdyś także japońskiej), które niezmiennie kojarzą się właśnie z Elżbietą Terlikowską.
Wystawa na poddaszu Pałacu Królewskiego potrwa do 16 marca.
Magdalena Talik