- Podróżując rowerem, mamy szansę i czas, aby lepiej przyjrzeć się temu, co mijamy, poznać, poczuć, dotknąć – mówi Krzysztof Józefowski. – Na szybko nie wyłowię jednego, najważniejszego momentu. Cała podróż była wielką przygodą.
Projekt „Bike The World” narodził się spontanicznie. Adela, warszawianka, z parą znajomych, postanowiła ruszyć z Grecji do Afryki, na rowerze. Krzysiek zapytał, czy może się przyłączyć. Przez kolejne dziewięć lat przejechali wzdłuż wschodnią Afrykę. W Ameryce Południowej zaliczyli Andy, zrobili wielką pętlę na wysokości Brazylii, poznali Meksyk oraz zachodnie stany Ameryki Północnej i Alaskę. Byli w Australii, Nowej Zelandii oraz w Japonii. Wiedzą jak wygląda Azja Środkowa, zjeździli drogi w Iranie i w Gruzji. Oczywiście, część trasy pokonali samolotami. Do Polski wjechali w Boboszowie.
- Bardzo się wzruszyłam, kiedy zobaczyłam drogowskazy z polskimi nazwami. Sama jestem zaskoczona, że tak mocno przeżyłam ten moment – wyznaje Adela.
Lewandowski: promotor Polski
- Ludzie są przepiękni, na całym świecie – mówi Krzysiek, a pytany o miejsce, gdzie chciałby wrócić, od razu rzuca: Ameryka Południowa. Bo ludzie tam otwarci, przyjaźni, pomocni, a w dodatku wspaniała kuchnia. Tam także przeżyli najbardziej dramatyczne momenty: napad bandy z maczetami i kradzież roweru. – Poza tym na każdym kontynencie najbardziej niebezpieczne dla rowerzystów są ciężarówki – podkreślają.
Krzysiek: - Najtrudniejsze partie trasy prowadziły przez góry w Ameryce Południowej i w Azji Środkowej. Tam też były najpiękniejsze widoki.
Czasem trudno było wytłumaczyć miejscowym, skąd pochodzą. – W Afryce posługiwaliśmy się umowną mapą futbolową, ale ludziom z młodszego pokolenia nazwiska Bońka i Laty już nic nie mówiły. Za to działało nazwisko Roberta Lewandowskiego – mówi Adela. - A na przykład w Iranie rozpoznawani są polscy siatkarze, bo ostatnie mecze z Polakami były bardzo emocjonujące. Oczywiście, we wspólnotach chrześcijańskich znany był Jan Paweł II.
Porada dla par: jedźcie w trudną podróż, poznajcie się
Podczas wyprawy bywali w ekstremalnie trudnych sytuacjach. Wspólnie decydowali o kolejnym etapie podróży, przyrządzali wspólnie posiłki. - Najdłużej się rozstaliśmy najwyżej na pół godziny, kiedy Krzysiek poszedł po zakupy, a ja pilnowałam rowerów - mówi Adela. – Dużo przeżyliśmy razem i przetrwaliśmy. Wspólny wyjazd, nawet nie tak ekstremalny, jak nasza wyprawa, to dobry sposób na przekonanie się, czy w związku można na sobie polegać, jak znosimy trudności.
Projekt: Dom
Adela i Krzysiek najpierw przyjechali na Ostrów Tumski, w jednej z tamtejszych restauracji pracuje brat wrocławianina. Witała ich tam duża grupa bliskich i przyjaciół. Mówią, że rowerowania nie mają dosyć, ale o kolejnych wyprawach na razie nie myślą. Plany na najbliższą przyszłość? – Dom, rodzina – uśmiecha się Krzysiek. – Wrocław to dobre miejsce do życia, ludzie są przyjaźni.
Fot. Bike The World