Ambicje artystyczne plastyków amatorów „ozdabiających” wrocławskie budynki kosztują nas setki tysięcy złotych. Szacunkowe koszty ich usunięcia z budynków zarządzanych przez Wrocławskie Mieszkania to ponad 208 tys. zł. Do tej pory usunięto aż 239 takich „dzieł” – łącznie 4200 m2. – Wydano na to prawie 185 tys. zł. Średni koszt usunięcia bohomazów wynosi prawie 800 złotych – mówi Rafał Bernasiński z Wrocławskich Mieszkań. Jednak usuwanie aktów wandalizmu może wiązać się z dużo wyższymi kosztami.
Usuwanie niektórych graffiti na budynkach zarządzanych przez Zarząd Zasobu Komunalnego kosztuje nawet kilkanaście tysięcy złotych a są i takie miejsca, gdzie koszt przekroczył 20 tys. zł. – W ciągu ostatnich sześciu miesięcy odnotowaliśmy 207 przypadków takiego wandalizmu. Usunęliśmy już ponad 170 z nich, reszta z nich zniknie w ciągu najbliższych tygodni – wylicza Urszula Hamkało z ZZK. Zdecydowana większość aktów wandalizmu dotyczyła mowy nienawiści, 155 z nich zostało zgłoszone policji. Dotychczas ZZK wydał na to 320 tys. zł.
Przedstawiciele wrocławskich spółek, które zarządzają budynkami podkreślają, że akcje usuwania graffiti spotykają się niezmiennie z szeroką i pozytywną postawą mieszkańców. – Mieszkańcy aktywnie zgłaszają nielegalne graffiti pracownikom Biur Obsługi Klienta, nasze działania zostały odpowiednio rozpropagowane także wśród właścicieli lokali we wspólnotach mieszkaniowych... Zgłoszenia można dokonywać mailowo, telefonicznie lub osobiście w biurach spółki – dodaje Rafał Bernasiński z Wrocławskich Mieszkań.
Budynek na pl. Nankiera przed i po usunięciu graffiti.
Budynek przy ul. Odrzańskiej przed i po usunięciu napisów z elewacji.
Jedno z wejść do kamienicy przy ul. Odrzańskiej przed i po usunięci szpecących napisów.
Przypomnijmy, że zniszczenie elewacji przez graffiti to wykroczenie, za które grozi kara grzywny lub areszt, a jeśli straty zostaną wycenione na więcej niż 420 zł, wtedy jest to już przestępstwo ścigane przez policję. Najsurowszy wymiar kary w takim przypadku to pozbawienie wolności do 5 lat.