wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 01:30

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Uśmiechy dla Pani…

Kiedyś okazałe akademie ku czci nauczycielskiego trudu były „murowanym” i nieodwoływalnym elementem roku szkolnego. A przy tym naręcza kwiatów, laurki, czekoladki, uśmiechy… I to, na co wszyscy uczniowie cieszyli się najbardziej – zero „normalnych” lekcji. (Wyłączając przypadki, gdy „nieżyciowi” nauczyciele i psorzy mieli za nic wszelkie świąteczne luzy i czynili swoją powinność bezlitośnie…).

W dzisiejszych czasach, 14 października kwiaciarnie miewają zdecydowanie mniejszy utarg na różyczkach i gerberach. Z świecą też szukać szkoły, gdzie dzieciarnia – ta mała i trochę większa – recytuje, śpiewa i tańczy na uroczystych apelach dla swoich pedagogicznych ciał. Nauczycielskie święto przeniosło się z celebrą do sal kinowych, teatralnych albo w plener – gdzie to przede wszystkim dzieci mają uciechę, bo program tego dnia jest właśnie pod naszych milusińskich „robiony”.

Wydaje się, że do tego wygaszania świątecznych hołdów i emocji skierowanych pod adresem nauczycieli doszło głównie na życzenie pedagogów właśnie. Zrobiło się więc bardziej „normalnie”, choć to nie oznacza, że nauczycielski fach nie okupuje nadal wysokiej pozycji w rankingach zawodów największego zaufania społecznego.

Na dywaniku nauczycielskiego pokojuOprócz okazjonalnych kwiatów i laurek najważniejsze w szkolnym życiu sprawy toczą się każdego dnia, każdej godziny lekcyjnej i podczas każdej – krótkiej lub długiej – przerwy w polskich podstawówkach, gimnazjach i placówkach ponadgimnazjalnych, a dotyczą swoistego trójkąta: nauczyciel – uczeń – rodzice ucznia.

Ileż to razy na hasło: „Mamo/tato, pani kazała, żebyś przyszła/przyszedł do szkoły” nie zadrżało nam serce, nie skoczyło ciśnienie albo nie wypadł talerz z ręki? Niewiele razy… Zaraz potem, zaczynamy bić się z myślami, jak się do tej wizyty przygotować. A może znaleźć jakąś wymówkę i nie iść? A może wrobić w to teściową?

Taka, na przykład, mama Marcina nie ma takich dylematów. Ona bywa w szkole syna w zasadzie „na okrągło”, interweniuje w każdej sprawie, a nawet wyprzedza działania klasowej wychowawczyni, zanim nauczycielka zdoła o nich pomyśleć.

– Są to pojedyncze przypadki i najczęściej dotyczą rodziców nadopiekuńczych, którzy sądzą, że dziecko nie poradzi sobie samo z problemem – twierdzi Irena Sobiecka-Wójtowicz, nauczyciel i pedagog w Szkole Podstawowej nr 108 we Wrocławiu. – Dziecko natomiast powinno być przygotowane i nauczone przez rodziców, że w szkole są osoby, do których powinno zwrócić się w trudnej sytuacji: wychowawca, pedagog albo inny nauczyciel. Mówimy tu o kwestii zaufania rodziców do szkoły. Natomiast oczywiście, jeśli problem „przerasta” możliwości młodego człowieka, interwencja rodziców jest jak najbardziej wskazana i słuszna.

Racja za rację Reakcji rodziców nauczyciele oczekują zwłaszcza w tych razach, gdy młody człowiek złamie zasady szkolnego współżycia czy dobrego wychowania, a w skrajnych przypadkach, gdy dopuści się szczególnie karygodnych czynów. Często bywa natomiast, że rodzicowi albo trudno jest przyjąć do wiadomości, że jego „ukochany aniołek” ma coś na sumieniu, albo boi się rozmowy z nauczycielem, żeby nie pogorszyć sytuacji dziecka. Jaką więc przyjąć strategię, żeby przyniosła korzyść wszystkim stronom konfliktu?

– Każda szkolna sytuacja jest inna i nie ma gotowych rozwiązań – mówi Irena Sobiecka-Wójtowicz. – Jeśli dziecko jest winne, podstawą jest spokojna rozmowa, pozwalająca rodzicowi przedstawić swoje stanowisko, nauczycielowi zaś własne. Gdy rodzice uczniów przychodzą na rozmowę do mojego gabinetu, zapewniam im dyskrecję, siadamy w wygodnych fotelach przy stoliku (nie jest to rozmowa zza biurka). Chcę, żeby rodzice czuli się na tyle komfortowo, na ile jest to możliwe. Pytam, jaki mają problem i w czym mogę pomóc – jeśli to z ich strony wyszła inicjatywa spotkania. Jeżeli natomiast jest to zgłoszenie w sprawie przewinienia dziecka, przedstawiam problem i proszę rodzica o zajęcie stanowiska. Określam także własny punkt widzenia jako pracownika szkoły – wyjaśnia szkolna pedagog. – Uważnie wysłuchuję rodzica, nie zerkam na zegarek, nie wywieram żadnej presji. Pośpiech nie sprzyja bowiem porozumieniu. Rodzice nie mogą się czuć jak intruzi, których problemy załatwiane są „w biegu”. Nigdy też nie potępiam ani dziecka, które ma prawo popełniać błędy, ani rodziców, którzy także nie mogą odpowiadać za wszystkie zachowania swoich dzieci w szkole. W rozmowie nauczyciela z rodzicami obie strony powinny mieć na względzie dobro młodego człowieka, za które ponoszą odpowiedzialność. Czy tak jest zawsze? Ja tak postępuję i uczę tego młodych nauczycieli – szacunku dla uczniów, ich rodziców. To się zawsze sprawdza w kontaktach z drugim człowiekiem. 

A kiedy w takiej rozmowie rodzica z nauczycielem powinien uczestniczyć jej „podmiot”, czyli uczeń? – pytam Irenę Sobiecką-Wójtowicz.

– Gdy okaże się, że przedstawił rodzicom wersję wydarzeń, odbiegającą od prawdy, czyli po prostu w celu konfrontacji. Natomiast generalnie to dorośli – rodzice, opiekunowie – ponoszą odpowiedzialność za swoich podopiecznych i to oni są partnerami do rozmów o sprawach wychowawczych. 

A kiedy powinien „wkroczyć do akcji” szkolny pedagog?

– Pedagog wkracza najczęściej na prośbę wychowawcy lub rodzica. Zdarza się jednak, że dzieci przychodzą do pedagoga, ponieważ nie otrzymały właściwego wsparcia od wychowawcy – tłumaczy Irena Sobiecka-Wójtowicz.  

Dzieci wcale nie jak ryby…No właśnie. Bywa, że uczeń czuje się skrzywdzony niewłaściwą oceną jego zachowania (pomówieniem o czyn, którego nie popełnił) przez nauczyciela. Błądzenie jest rzeczą ludzką i ta ułomność dotyczy również pani od polskiego czy pana od matematyki. Problem jednak w tym, że niejeden nauczyciel ma… problem z przyznaniem się do błędu. Uparcie trzyma się swojej wersji, pogrążając tym samym coraz bardziej niewinnego młodego człowieka. – Nauczyciel niesłusznie obwiniający ucznia powinien oczywiście umieć przyznać się do błędu i przeprosić – twierdzi pedagog z SP nr 108. – Jeśli nie złapałam winowajcy za rękę, nigdy nie oskarżyłabym kogoś na podstawie domysłów czy pomówień. To może wyrządzić ogromną krzywdę delikatnej psychice dziecka. Czasami uważam, że postawienie się choć na chwilę w sytuacji ucznia pomogłoby nauczycielom uniknąć wielu niesłusznych oskarżeń. My, dorośli, też chodziliśmy do szkoły. Pamiętam o tym przez całe zawodowe życie i nieraz, wykonując swoją pracę, odwoływałam się do tych wspomnień – dodaje Irena Sobiecka-Wójtowicz.

Do porozumienia z nauczycielem może jednak czasami nie dojść, mimo przeświadczenia rodzica o tym, że jego oczko w głowie – syn czy córka – nie zasługuje na „szkolną anatemę”. Jak wybrnąć z takiego sporu? – Zależnie od rangi problemu, czasem wystarczy zgłosić sprawę do pedagoga, czasem trzeba przedstawić ją dyrektorowi szkoły. Dopiero po wykorzystaniu wszystkich możliwości „na szkolnym gruncie”, należy odwołać się do wyższych instancji.

Wstyd idzie „z góry”Pytam również szkolną pedagog o to, co z perspektywy swojego wieloletniego doświadczenia sądzi o zaangażowaniu rodziców w życie szkoły. Powszechnie uważa się bowiem, że dziś to w zasadzie bardzo „niewygodny” dla dorosłych temat, z racji ich tak naprawdę nikłego zainteresowania sprawami edukacji swoich pociech…

– Fakt, że pracuję bardzo długo w jednej szkole, przez wiele lat obserwuję ją w różnych odsłonach, rzeczywiście pozwala mi na wyciąganie głębokich wniosków co do rodzicielskich postaw. One, w odniesieniu do szkolnych spraw, bardzo się zmieniły. Niemal z rozczuleniem wspominam spotkania z rodzicami „moich” dzieci, z czasów gdy byłam wychowawczynią klasy. Frekwencja rodziców na  wywiadówkach była zawsze duża – oni po prostu poczuwali się do obowiązku kontaktu ze szkołą. Angażowali się w jej działalność i rozumieli jej potrzeby. Obecnie za sukces należy uważać fakt, gdy połowa liczby rodziców danej klasy pojawi się na spotkaniu z wychowawcą – twierdzi Irena Sobiecka-Wójtowicz i dodaje: – Ze smutkiem stwierdzam, że do wyjątków należą tacy, którzy rozumieją konieczność współpracy ze szkolną placówką, także w dłuższej perspektywie, i są świadomi tego, że „inwestowanie” swojego czasu w sprawy dziecka dziś, przyniesie efekty jutro. Dlatego my, nauczyciele, szczególnie doceniamy osoby, które w życie szkoły się angażują.

Do „grzechów głównych” rodziców – którzy dużo od szkoły oczekują, jednak lekceważą swoje wobec niej powinności – Irena Sobiecka-Wójtowicz zalicza na przykład to, że nie wyposażają swoich pociech w potrzebne szkolne atrybuty już we wrześniu. Wielu bowiem zwleka z tym nawet do listopada. Niektórzy opiekunowie są też na bakier z poczuciem estetyki i nie dbają o higienę swoich dzieci. Biorąc pod uwagę to, że aby dziecko było wymyte, miało czystą odzież i wyglądało schludnie, nie potrzeba wielkich nakładów finansowych, rzeczywiście dorosłym należy się tu jedynka! Niefrasobliwi rodzice nie pamiętają również – podkreśla szkolna pedagog – żeby usprawiedliwić nieobecność dzieci na lekcji, a niekiedy nawet, żeby sprawdzić, dlaczego „Jaś” czy „Małgosia” unikają swojej „budy” miesiącami.

Zamiast bukietu różNo to, żeby było… sprawiedliwie, wypadałoby przyjrzeć się „grzeszkom” tych, którzy niosą naszym milusińskim kaganek oświaty.  – To, co wymienię, jest również rezultatem moich wieloletnich obserwacji: uważnego przysłuchiwania się rozmowom nauczycieli na spotkaniach, konferencjach, a także w pokoju nauczycielskim czy na szkolnych korytarzach. Mianowicie: brak czasu oraz autentycznego zainteresowania sprawami dziecka, lekceważenie problemów małego człowieka, brak umiejętności widzenia tego, co w dziecku dobre, a także nieumiejętność budowania u uczniów poczucia własnej wartości.

Poważnie zabrzmiało. Ale skoro padło z ust specjalisty i szkolnego praktyka… Dlatego wszystkim Paniom, Panom, Nauczycielkom i Nauczycielom w dniu Ich święta życzę, żeby takich uczciwych osądów mieli w swojej zawodowej karierze jak najmniej...

...Rodzic 

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl